|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Historii o powieściach przez nią przeczytanych wysłuchał wprowadzając w myślach drobną poprawkę, że nie pozostają one w żadnym związku z literaturą w zwykłym tego słowa znaczeniu. Od zaprzyjaznionych z nią mieszkanek wioski mogła najwyżej pożyczać kobiece czasopisma, ale poza tym musiała się już poruszać samodzielnie. Nie miała odpowiedniego wyboru lektury, nie miała też należytego rozeznania, co czytać; wszystko sprowadzało się bodaj do tego, że brała do ręki tylko te powieści lub czasopisma, które wpadły jej w oko w pokojach gości bawiących w zajezdzie. Przy tym dziewczyna wymieniła z pamięci niemało nazwisk nowych pisarzy, o których Shimamura nawet nie słyszał. Jednak sposób, w jaki wyrażała swe opinie, nosił raczej charakter oderwanych wypowiedzi o literaturze jakiegoś obcego kraju, tak że wywołało to w nim rodzaj współczucia, jakie może żywić bogaty żebrak w stosunku do biednego. Pomyślał sobie, że przecież i on sam snuje podobne, oderwane od życia fantazje na temat zachodniego tańca, opierając się na materiałach ilustracyjnych i obcojęzycznych tekstach. Dziewczyna mówiła mu też z nie ukrywaną przyjemnością o filmach i sztukach teatralnych, których nawet nie oglądała. Z pewnością nie bez znaczenia było to, że od wielu już miesięcy żyła pragnieniem, by los zetknął ją z takim jak Shimamura rozmówcą. Jakby nie przypominając sobie, że już kiedyś przed stu dziewięćdziesięciu dziewięciu dniami taka sama rozmowa kazała jej się zapomnieć i rzucić w ramiona Shimamury, znowu zdawała się niemal cieleśnie rozpalać pod wpływem miraży, jakie roztaczała przed nim swymi słowami. Ale nawet ta jej tęsknota do wszystkiego, co miało związek z życiem w mieście, nie była niczym innym jak tylko podświadomym marzeniem, ukrywanym teraz pod maską cichej rezygnacji, i dlatego szczery entuzjazm dla zainteresowań, które zasługiwały na to, by nazwać je sztuką dla sztuki , przeważał w niej nad nastrojem dumnego niezadowolenia z losu, jaki przystałby przecież istocie przesiedlonej ze stolicy. Z jej własnego punktu widzenia położenie, w jakim się znajdowała, nie dawało jeszcze powodu do tego, by mogła oczekiwać od innych współczucia, ale w oczach Shimamury jej sytuacja nabierała już cech niecodziennej tragedii. Gdyby tylko głębiej zatonął w tej myśli, z pewnością wpadłby w swoje, tak dalekie od obiektywizmu marzycielstwo, które kazało mu uważać, że nawet jego własna egzystencja na tym świecie to w gruncie rzeczy też jakaś sztuka dla sztuki . Tymczasem ta opalona górskim powietrzem twarz dziewczęca była jak najbardziej konkretna i żywa... Shimamura począł widzieć dziewczynę w innym świetle i tym trudniej przychodziło mu teraz zachowywać się wobec niej swobodnie, chociaż była tylko gejszą. Wtedy, kilka miesięcy temu, była zupełnie pijana i podniecona. Nie wiedząc, co właściwie czyni, ugryzła się w rękę, która nie chciała jej służyć obroną. Jak pan śmie? krzyczała przy tym: Bydlę! Zwinia! Dobry z ciebie numer! %7łeby takie rzeczy... A gdy nogi odmówiły jej posłuszeństwa i zataczała się z boku na bok, powtarzała: Niczego bym ci nie żałowała... Możesz mi wierzyć niczego! Ale ja nie jestem taka jak inne... Ja nie z tych... Przypominając sobie te jej słowa Shimamura na jakiś czas stracił wątek rozmowy. Dziewczyna, w lot to zauważywszy, podsunęła mu inny temat. O, widać już północ, bo odjeżdża tokijski ekspres. Jednocześnie z jej słowami rozległ się gwizd lokomotywy, a dziewczyna z jakąś determinacją otworzyła gwałtownie oklejone papierem shóji i dublującą je szklaną przesłonę, a następnie usiadła w oknie, opierając się całym ciałem o balustradkę. Do pokoju wtargnął strumień zimnego powietrza. Hałas jadącego gdzieś pociągu im bardziej się oddalał, tym podobniejszy wydawał się do szumu nocnej wichury. Czy ci czasem nie za zimno, głuptasie? __ Shimamura również podniósł się i zbliżył do okna, ale wiatru nie było... Za oknem rozpościerał się surowy nocny krajobraz, a mróz zdawał się trzaskać w głębi ziemi pod szczelną powłoką śniegu. Księżyca też nie było, ale gdy się patrzyło w górę, gwiazdy wręcz niewiarygodnie liczne lśniły na ciemnym tle nieba niebywale jasno, wywołując złudzenie, że i teraz odbywa się w jakimś zawrotnym tempie ich nieustanne opadanie. A w miarę jak gromady gwiazd ukazywały się coraz bliżej i bliżej, i stopniowo powiększało się ich oddalenie od nieboskłonu, również otaczająca je noc przybierała coraz głębszy odcień. Góry w paśmie leżącym na granicy z sąsiednim okręgiem tuliły swe masywy pod rąbek gwiazdzistego nieba, a choć nie można już było rozróżnić nawisających w perspektywie jeden nad drugim poszczególnych szczytów, oksydująca ich czerń dawała pojęcie o istotnej głębi obrazu. Dokoła panował niczym nie zmącony, kamienny spokój. Dostrzegłszy, że Shimamura się do niej zbliża, dziewczyna przywarła mocniej piersiami do balustrady okna. Nie wyglądało to bynajmniej na słabość, poza jej mówiła raczej, że w obliczu takiej nocy będzie bardziej niezłomna niż dotychczas. Czyżby znowu trzeba było wszystko zaczynać od początku? przebiegło Shimamurze przez myśl. Tymczasem, choć góry ciągle jeszcze były spowite czernią, w pewnej chwili dało się już dojrzeć, jak ożywia je biel śniegu. Wywołało to z kolei równie nieodparte wrażenie, że stały się jakby przezroczyste i wyraznie posmutniały. Idealny spokój nieba i gór uległ zmąceniu. Shimamura podłożył dłoń pod szyję dziewczyny. Zaziębisz się... Przecież jest zimno! powiedział, starając się delikatnie odciągnąć ją od balustrady, ale trzymała się jej silnie. _ Wracam do domu... oznajmiła zduszonym przez ucisk gardła głosem. No to wracaj! - Pozwól mi tak zostać jeszcze chwilą! - w takim razie ja stąd pójdę. Wezmę kąpiel. - Nie chcę... Zostań tutaj, proszę! To zamknij okno! Pozwól mi tak zostać jeszcze chwilę! Wioska była na poły ukryta w cieniu gaju poświęconego opiekuńczemu bóstwu tej miejscowości, ale od strony stacji kolejowej, położonej o niespełna dziesięć minut drogi
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|