Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ten człowiek wyrusza na łowy jak dzikie zwierzę albo po prostu jak kot. Obserwował
pan polujÄ…ce koty?
 Często, gdy byłem młody.
 Kot porusza się wtedy zupełnie inaczej. Sprę\a się w sobie i wszystkie jego
zmysły stają się czujne. Ze znacznej odległości zdolny jest pochwycić najmniejszy
szmer, najsłabszy zapach. Od tego momentu wietrzy niebezpieczeństwo i stara się je
ominąć.
 Rozumiem.
 To tak, jakby nasz człowiek w tej sytuacji był obdarzony podwójnym
widzeniem.
 Przypuszczam, \e nic panu nie pozwala się domyślać, co wprawia w ruch ten
mechanizm?
 Nic. Mo\e to być wspomnienie, sylwetka kobiety w tłumie, przelotna woń
perfum, zdanie przypadkiem zasłyszane. Mo\e to być wszystko, łącznie z widokiem
no\a lub barwą sukienki. Czy wzięto pod uwagę kolor ubrania tych pięciu ofiar? W
prasie to przemilczano.
 Kolory były ró\ne, przewa\nie stonowane, co utrudnia rozró\nienie ich w nocy.
Kiedy Maigret wrócił do swego gabinetu, zdjął jak wczoraj marynarkę i krawat,
rozpiął kołnierzyk koszuli, a \e fotel stał w pełnym słońcu, spuścił płócienne story.
Potem otworzył drzwi do pokoju inspektorów.
 JesteÅ› tam, Janvier?
 Jestem, szefie.
 Nic nowego? śadnych anonimów?
 Tylko listy z donosami na sąsiadów.
 Trzeba je sprawdzić. I dajcie tu Mazeta.
Mazet nie spędził nocy w areszcie śledczym, ale u siebie, opuściwszy Pałac
Sprawiedliwości przez tylne wyjście. O ósmej rano powinien był znowu znalezć się w
celi Souricière.
 Mam iść po niego?
 Tak będzie lepiej.
 Nie zakładać mu kajdanków?
 Nie.
A\ tak daleko nie chciał posuwać oszukańczej gry z dziennikarzami. Niech sami
wyciÄ…gajÄ… wnioski z tego, co widzÄ….
 Halo! PoÅ‚Ä…czcie mnie, proszÄ™, z komisariatem Grandes-Carrières... Z
inspektorem Lognon... Halo! Lognon?... Nic nowego tam u was?
 Dziś rano jakiś facet czekał na mnie przed domem i szedł za mną. Teraz stoi
naprzeciw komisariatu.
 Nie chowa siÄ™?
 Nie. To chyba reporter.
 Niech sprawdzą jego papiery. Reszta jak ustaliliśmy?
 Znalazłem trzy pokoje u przyjaciół. O niczym nie wiedzą. Chce pan ich adresy?
 Nie. Wpadnij do mnie za jakieÅ› trzy kwadranse.
Podobna do wczorajszej scena rozegrała się w korytarzu, kiedy między dwoma
inspektorami ukazał się Piotr Mazet, z twarzą zasłoniętą kapeluszem. Fotoreporterzy
przystąpili do dzieła. Dziennikarze rzucali pytania, wcią\ pozostające bez
odpowiedzi. Sprytnej Maguy udało się wytrącić kapelusz z rąk Mazeta, ale w czasie
gdy się schylała, \eby go podnieść, przybysz z kolonii zasłaniał sobie twarz obu
dłońmi.
Drzwi zamknęły się i gabinet Maigreta przybrał natychmiast wygląd stanowiska
dowodzenia.
A ciche manewry trwały nieprzerwanie na spokojnych uliczkach Montmartre u,
gdzie z powodu wakacji sporo sklepów było zamkniętych.
Ponad czterystu ludzi dostało ju\ swoje role do odegrania: jedni, w charakterze
czujek, rozlokowali siÄ™ w hotelach i paru apartamentach prywatnych zapewniajÄ…cych
dyskrecję, drudzy objęli posterunki na stacjach metra, koło przystanków
autobusowych, w najmniejszych bistrach i nocnych restauracjach.
A\eby nie wyglądało to na inwazję, przeprowadzano akcję etapami.
 Kobiety z oddziałów pomocniczych otrzymywały przez telefon szczegółowe
dyrektywy i  tak jak w sztabie głównym  marszrutę ka\dej z nich oznaczano na
mapach.
Dwudziestu inspektorów, spomiędzy tych najrzadziej ukazujących się publicznie,
wynajęło nie tylko w Pary\u, ale i na przedmieściach a\ do Wersalu, samochody z nic
nie mówiącym oznakowaniem  we właściwym czasie miały one parkować w
punktach strategicznych, gdzie niczym nie ró\niły się od innych wozów.
 Zamów piwo, Lucas.
 Kanapki?
 Tak będzie lepiej.
Tak będzie lepiej nie tylko dla przekonania dziennikarzy o nowym przesłuchaniu,
ale i dlatego, \e wszyscy byli zajęci i nie mieli czasu na drugie śniadanie.
Nadszedł z kolei Lognon, wcią\ paradujący w czerwonym krawacie i słomkowym
kapeluszu. Patrząc na niego, zadawano sobie zrazu pytanie, co się w nim zmieniło, i
ze zdziwieniem stwierdzano, do jakiego stopnia mo\e kogoś przeobrazić barwa
krawatu. Lognon wyglądał prawie na człowieka wesołego.
 Ten facet Å‚azi za tobÄ…?
 Tak. Jest teraz w korytarzu. To faktycznie dziennikarz.
 Kręcił się przy komisariacie?
 W samym komisariacie siedzi ju\ taki jeden. Pierwsza gazeta popołudniowa
zamieściła wzmiankę o przesłuchaniu. Powtarzała wiadomości z wydania porannego,
dodajÄ…c, \e na Quai des Orfèvres panuje ciÄ…gle stan rozgorÄ…czkowania, ale
podejrzanego otacza najściślejsza tajemnica.
 Gdyby policja mogła, nało\yłaby mu pewnie \elazną maskę  pisano między
innymi.
Mazet był tym rozbawiony. Pomagał ludziom, załatwiał telefony, stawiał
niebieskie lub czerwone krzy\yki na planie miasta, szczęśliwy, \e znów oddycha
atmosferÄ… Quai des Orfèvres, gdzie ju\ czuÅ‚ siÄ™ jak w domu.
Nastrój odmienił się nieco, gdy kelner z  Brasserie Dauphine zapukał do drzwi 
albowiem i przed nim nale\ało mieć się na baczności. W chwilę pózniej zabrano się
do piwa i kanapek.
Popołudniówki nie opublikowały \adnego listu od mordercy, najwidoczniej nie
miał on zamiaru zwracać się do prasy.
 Odsapnę chwilkę, chłopcy. Wieczorem muszę być wypoczęty i w dobrej formie.
W niewielkim pustym pomieszczeniu biurowym za pokojem inspektorów Maigret [ Pobierz całość w formacie PDF ]
 
Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates