Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziewczę z ogromnymi, niebieskimi oczyma; przyswoiła sobie, co tylko mogła od Niemek, lecz
tego, co przyniosła z sobą, ani zapomniała, ani się wyrzekła.
Rozumem i bystrością daleko przechodziła wszystkie rówieśnice swoje.
W pierwszych latach Gmunda i jej siostrzenice usiłowały się dopytać od niej coś z
przeszłości... ale dziewczę potrząsało główką i mówiło, że nie pamiętało nic, oprócz tego, że ją
porwawszy odarto i zbito.
Z tych czasów pozostała jej na prawej ręce blizna od rany, na którą patrzała co dzień i zdała
się ją pielęgnować jak drogą jakąś pamiątkę.
Posłuszna, pojętna, czasem obojętnie łagodna, gdy się znużyła  Baniuta sercem się tu nie
przywiązała do nikogo... nie zwierzyła nigdy, nie poskarżyła nawet. Wejrzenie jej na tych, co ją
otaczali, pokryjome, pełne było nienawiści i wstrętu.
Pomimo tej dzikości dziewczęcia i pozoru dziwnego, tak pięknością i wdziękiem czarowała
wszystkich, że mężczyzni niemogli się jej napatrzeć i Gmunda aż się gniewała już na to oblężenie.
Baniuta wcale się nie nastręczała, rada chowała po kątach... ale jako sługa często też i wybiec była
powinna, choć nie chciała.
Co się miało stać z tą Litwinką, która na Niemkę przerobićsię nie dała, nikt przewidzieć nie
umiał. Tymczasem ludzie na niej oczy paśli, a nawet stary Siegfred, na wszystko zobojętniały, gdy
mu posługiwała, wzroku od niej oderwać nie mógł.
Jakim sposobem Rymos, który przy jednym z białych płaszczy czasem pachołka
zastępował, poznał się z Baniutą  odgadnąć łatwo. Trzymał on konie długo pod parkanem dworu
pani Gmundy, a traf chciał, że z drugiej strony w krzakach ukrytedziewczę, korzystając z chwili,
gdy we dworze o nim zapomniano, właśnie sobie półgłosem piosnki litewskie zawodziło.
Rymos, jak go tylko nuta doszła, z bijącym sercem przytulił się do parkanu i korzystając z
chwili milczenia znajomej sobie dajnos półgłosem strofkę zaśpiewał.
Baniuta krzyknęła, w jednej chwili już była na wierzchu parkanu i patrzała w dół drżąca...
Zaczęła się rozmowa. Rymos jak szalony, oczy w nią wlepiwszy, z radości mało nie zapomniał o
koniach. W krótkich słowach powiedzieli sobie wszystko, copamiętali... Baniuta, gdy posłyszała, że
jej wołają, ześlizgnęła się z płotu i znikła... Odtąd Rymos w najchytrzejszy sposób wyrywał się na
służbę przy koniach do dworku... i w parkanie znalazł się łopianami zakryty otwór, przez który
wygodnie z sobą mogli rozmawiać, jeśli się dziewczynie wyrwać udało.
Obojgu miło było tym dzwiękiem mowy zakazanej się napawać, która dla nich najdroższą
była. Rymos rozmiłowywał się w dziewczynie, ona śmiała się z niego. Była nadto dumną,
nadtopiękną, nadto młodą, aby biedny, obrukany, znędzniały chłopak coś więcej w niej obudził
oprócz politowania. Ale z sobą mówili  o Litwie; Baniuta daleko lepiej ją pamiętała, uczyła go,
czego zapomniał, i o bogach, o obrządkach, o zródłach świętych,.
o obyczajach domowych, tak mu prawiła jak stara, przykazując, żeby się nie ważył ani ich
wyrzekać, ni zabywać...
Rymos byłby się w niej rozmiłował okrutnie i już mu się na to zbierało, ale na pierwsze
słowo dwuznaczne namarszczyło się dziewczę i słuchać go nie chciało.
 W niewoli nie ma kochania!  rzekło  serce zamknięte
 To cię Niemiec jaki wezmie, bo na ciebie dobrze ostrzą zęby.
 Niech ostrzą, ale mnie z nich nie ukąsi żaden. Powrócę ja do swoich, powrócę... a tam
ojciec albo matka narzeczonego mi dadzą takiego, jaki mi należy, co będzie siedział na wysokim
grodzie i panował nad wielkim krajem.
Tak dziewczę marzyło.
Rymos był dla niej sługą, niewolnikiem. Lubiła go, bo z nim jednym mogła się rozmówić
tylko  zakazanym słowem.
A gdy po cichu nucili pieśni razem  płakali oboje...
We dworze Gmundy  Baniucie coraz niewygodnie] być zaczynało. Dawniej miała więcej
swobody, choć pracę cięższą; dorastającej  ujęto wprawdzie roboty, ale ciągnięto ją do posług w
izbach, zmuszano się przystrajać i Niemcy zbierający się na pigment i kości coraz słodszymi na nią
rzucali oczyma.
Między panią a sługą, która odzieży wykwintnej wkładać nie chciała, a wyręczała się
innymi, gdy podczas odwiedzin do izb służyć iść kazano, przychodziło do sporów. Baniuta
milcząco się opierała; stara jejmość policzkowała ją i łajała.
Uporu sługi nie podobna było przełamać. Wieczorami, gdy gwarno się robiło w izbach, a
umyślnie wyprawiano Baniutę do której z komnat, gdzie się domyślała Niemców czyhających na
nią, żadna siła jej tam napędzić nie mogła.
Inne Niemki, może rade temu, przecież się z niej wyśmiewały  ona milczała.
O wszystkim tym, co się tu działo, Rymos wiedział od niej, a gdy mu opowiadała, zębami
zgrzytał jak zwierz dziki.
 Tam, na ich zamku, żeby fartuch leżący zobaczyli na kamieniu, uciekają, żegnając się jak
od złego ducha  mówił ze zło ścią  a tu... wolno im wszystko... a na wojnie jak bydlęta
dokazujÄ…...
Jednego wieczora, gdy wedle zwyczaju podkradał się parobczak do swojego kunigasa, a nie
miał już co rozpowiadać, począł o Baniucie.
Tak samo wprzódy jeszcze o kunigasie swym mówił dziewczynie, która z niezmierną
ciekawością ciągle go potem dopytywała o niego.
Jerzy, od dzieciństwa chowany w surowej regule zakonnej, o kobietach mało co słyszał, a
mniej ich widywał jeszcze. Wygnana z murów klasztornych niewiasta była wszakże jednym z
najulubieńszych przedmiotów dla kaznodziejów, którzy piorunowali przeciw niej, aby ustrzec od
sideł i zrazić od wszelkiego z nią stosunku.
Mnisi krzyżaccy mówili o niej często, gdyż rycerze w swych wyprawach na wszelkie
pokusy narażeni bywali, należało więc ich przeciw nim uzbroić. W kościele nasłuchał się najwięcej
Jerzy o kobietach i to, co o nich wiedział, najwięcej z tego zródła płynęło.
Niewiastę więc wyobrażał sobie jako istotę chytrą, przewrotną, wspólniczkę i pomocnicę
szatana, czyhającą na człowieka i zbawienie jego, uposażoną czarownymi dary, mającą siłę
demoniczną i wdzięk węża usypiającego wejrzeniem ofiarę. %7ływych niewiast widział mało, bo go
trzymano od dzieciństwa wśród tych murów, do których przystęp im był wzbroniony. Na obrazach
w kościele święte i męczennice naówczas najwięcej czczone: Barbara, Katarzyna, pokrewna
mistrza Ludera święta Elżbieta, były dosyć wdzięczne, choć je ręka niewprawnych mistrzów
kreśliła. Bogarodzica występowała surowa i smutna. Z tych wszystkich pobieżnych wrażeń i
wskazówek wyobraznia młodego chłopca stworzyła sobie coś dziwnego, dzieląc całą płeć
niewieścią na dwa zastępy: bohaterek świętych i  pomocnic szatana. Jerzy się niewiast obawiał i
był zarazem ciekawym.
W opowiadaniach Rymosa, które pózniej przyszły, kobieta ze wspomnień poganina wcale
inaczej się przedstawiała. Była to wierna towarzyszka mężczyzny, jego pomocnica, na której
ramionach i ręku cały ciężar domowy spoczywał; wesołe dziewczę za młodu, u zródła, z pieśnią na
ustach, potem niestrudzona gospodyni i macierz, gdy raz nad nią pieśń weselną odśpiewano.
Urok jakiś miały dlań te litewskie niewiasty Rymosa, daleko większy niż niedostępne święte
obrazów kościelnych i straszliwe Dalile i Jezabele kaznodziejów.
Nie tylko co do pojęcia tego rozmowy z Rymosem zachwiały Jerzym, lecz w ogóle
zamąciły w nim dawniej jasne religijne wyobrażenia i przyjęte prawdy chrześcijańskie.
Tak samo jak kobieta litewska, tak i świat religijny Litwy walczył w nim z tym, który [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates