[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Owszem, musimy, to jest absolutna konieczność! - spiorunował go Mertel. - Towarzysz Sedlak nie widzi takiej konieczności, bo sierp i młot przesłoniły mu białego orła, lecz... Sedlak zerwał się i krzyknął ku hrabiemu: - Panie hrabio, albo ci ludzie przestaną mnie obrażać, albo ja wychodzę! - A idz do diabła!... - mruknął pod nosem Kortoń. - Panowie, jeszcze raz proszę o zaniechanie personalnych przytyków i o kulturę dialogu - rzeki Tarłowski. - Niech pan siada, naczelniku, a panów proszę, by hamowali się zdziebko! Sedlak nie usłuchał. Zamiast siąść, próbował tokować dalej: - Ci ludzie cały czas prowadzą.., - Siadaj pan! - ryknął Tarłowski. Sedlak siadł niczym posłuszny pies. Wówczas Krzyżanowski spytał: - No więc... czy są jakieś propozycje względem wymiany?... Propozycje serio, bez żadnych umrzyków czy pederastów! - Tak - zgłosił się Kortoń. - Proponuję Zygę. Zapadła cisza. Zdziwiony nią Kortoń rozejrzał się wokół. - No co?... Chyba wszyscy wiedzą kto to jest obywatel Zyga? - Ja nie wiem - powiedział Malewicz. - Jest pan tego pewien, panie radco?... -zdumiał się teatralnie Kortoń. - Tak, jestem pewien. O co panu chodzi? - Koledze chodzi o to, panie radco - wtrącił się Mertel - że pan Zyga to postać bardzo w naszym mieście znana. Szczególnie znana tym szacownym obywatelom, którzy zawsze mają trochę wolnej gotówki, by móc sobie przypomnieć młodość od czasu do czasu. Pan przodownik z pewnością objaśni pana precyzyjniej, panie radco. Malewicz spojrzał na Godlewskiego, a ten oświecił profana: - Leon Zyga, ksywka Signore". To alfons, rozprowadza kurwy. - Tak jest, to król miejscowych sutenerów, o którym się mówi, że działa bezkarnie, bo korumpuje policję - uzupełnił Sedlak. -%7łe co robi?! - nie zrozumiał granatowy funkcjonariusz. - %7łe ma policję w kieszeni, panie przodowniku. - To nieprawda! - zgrzytnął zębami Godlewski. - Ja wcale nie twierdzę, że to prawda, panie przodowniku. Ja tylko powiedziałem, że ludzie tak mówią. - Dlaczego tak mówią?! - Pewnie dlatego, że ten gość uprawia swój proceder jawnie, i mimo to nigdy nie trafił za kratki. - Co pachnie służbą dla Gestapo - zauważył Brus. - Wielu konfidentów Gestapo kreci jawnie przeciwko prawu i nie można ich ruszyć.,. - To byłoby fajnie, gdybyśmy wskazali Mullerowi do wymiany czterech jego kundli, co, panowie? - rozmarzył się Kłos. - Muller by wtedy zademonstrował nam jak bardzo kocha słowiańskie poczucie humoru, ale ja, panie redaktorze, radziłbym nie sprawdzać głębi jego poczucia! - ściągnął Kłosa na ziemię Krzyżanowski. - Zyga nie jest konfidentem Gestapo - oznajmił jubiler. - Skąd pan to wie? - zapytał Hanusz. - Akurat wiem, i kropka. - Więc dlaczego jest bezkarny? Wszyscy spojrzeli na policjanta. Przodownik rozłożył ręce. - Jak można go wsadzić, psiakrew, kiedy nigdy nie ma świadków?!... Kurwy zaprzeczają i klienci kurew też zaprzeczają! - Dziwi się pan, drogi przodowniku? - spytał Kortoń. - Każdy by zaprzeczał, i każdy, kto korzysta z usług tego Zygi, będzie go bronił, co być może za chwilę usłyszy pan tutaj. - To znowu bezczelny szantaż, ja stanowczo protestuję! - wyrwał się Brus. - Jaki znowu szantaż? - zdziwił się Mertel. - Taki, że teraz każdy, kto tutaj wyrazi sprzeciw wobec transakcji z Mullerem, będzie uchodził za klienta tego Zygi i jego flam! Ten numer nie przejdzie, proszę panów! - Pan magister doskonale to ujął - wsparł go Sedlak. - Panowie Mertel i Kortoń ciągle wywierają nacisk, posługując się inwektywami i szantażami, strasząc i obrażając - wszystko razem to zwykła łobuzeria! Ja też sprzeciwiam się oddawaniu Mullerowi kogokolwiek, nawet tego alfonsa, chociaż nigdy nie spałem z jego prostytutką. - Tylko z prostytutkami jego konkurentów, co? - zainteresował się Stańczak. - Z żadnymi!... Nigdy nie spałem z prostytutką ! - Współczuję, poczciarzu - nie wie pan, ile pan stracił. Kortoń usiłował przywrócić dyskusję o meritum wymiany: - Zyga to zakała, proszę panów! To handlarz żywym towarem! Na drugą stronę oceanu wysyła biedne wiejskie dziewczyny, żeby harowały w burdelach Buenos Aires czy Rio de Janeiro. - Pan taki oblatany, panie dyrektorze... -zakpił Stańczak. - Tu nie ma z czego drwić! Zyga to łotr! Do jego kieszeni trafiają pieniądze, które obywatele Rudnika wydają na zepsute kobiety - pieniądze, które powinny być wydane na dzieci i na życie rodzinne! Stańczak popukał się wskazującym palcem w czoło, mówiąc: -Bzdura! Płatne dziwki są najtańszymi samicami globu. - To ma być kolejny żart, profesorze? - To jest kolejny fakt, kiniarzu. Nawet najdroższa kurtyzana, najkosztowniejsza hetera, będzie tańsza niż przeciętna połowica. Ta druga wysysa z człowieka tysiąc razy więcej, a do
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|