|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tylko prawdę. PUCHAR PRZECHODNI Naturalnie. Teraz już nic nie może mi zaszkodzić. Najgorzej współpracować z takimi, które nie tyl- ko kręcą, ale i nie umieją utrzymać języka za zębami. Trudno. Zapali pan, poruczniku? to mówiąc kelner wyciągnął z kieszeni paczkę Maracho". Nie, dziękuję. Proszę bardzo. Na pewno nie zatrute, O tym nie wątpię, ale rankiem staram się powstrzymywać od palenia. Tym bardziej że czeka mnie jeszcze ciężki dzień pracy. Nas także dorzucił kierownik bufetu. Trudno! melancholijnie stwierdził Daleczny, chowając paczkę papierosów do kieszeni. Wpa- dłem, więc trzeba się pocieszyć chociaż tymi Maracho" i rozejrzeć za jakaś nową pracą. O czym pan mówi? Jasne, że o tych kartonach Maracho", które dawałem Kryśce. Kierownik przecież złoży raport i już jestem wolny. Pewnie, że złożę. Ani myślę umoczyć własnej... ręki. Od razu wiec wyłożę kawę na ławę. Papierosy wziąłem od szatniarza z hotelu Sofia". Po starej przyjazni odpalił mi te kartony. Po ile pen płacił? Normalnie. Po cenie. Tylko Krystynie blagowałem, że mu daję o dwa złote więcej. Szatniarze w ho- telach i restauracjach nigdy nie żądają więcej niż oficjalna cena. Za duże ryzyko. Można stracić szatnię, a przecież inni na to tylko czekają. Szatniarz i tak dostaje od gości napiwki i za podanie palta, i za te papiero- sy. Ale to są dobrowolne datki. Jak mu ktoś za szatnię da jedynie złocisza, on nawet nie śmie się skrzywić. Szatnia to złoty interes. %7łeby mi się gdzieś trafiła, zaraz bym rzucił Wars". Zresztą i tak mnie wyleją. Prokurator też się może wtrącić. Kelner nie przejął się tą grozbą. Miałem sześć złotych od paczki. Krysia cztery. Ani pan porucznik, ani prokurator mi nie dowie- dzie, że sprzedawaliśmy Maracho" więcej niż jeden raz. Wracajmy jednak do zatrutych papierosów zauważył podporucznik. Tu nie ma do czego wracać Wacław Daleczny starał się pomniejszyć swoją rolę. Kupiłem papierosy. Fajencka je sprzedawała. Skąd ja mogę wiedzieć, kto zrobił ten numer z narkotykami? Na pewno nie ja. To znaczy Fajencka? Za głupia na to. Daleczny nie krępował się obecnością kelnerki. Głupia mogła podrzucić papierosy z narkotykiem, a mądry nią kierował. Ten mądry, to niby ja? roześmiał się kelner. Nic z tego. Przecież pan wchodził do przedziału, kiedy wszyscy już spali. Nie wchodziłem, a tylko otworzyłem drzwi i widząc, że śpią, a szklanek tam nie ma. po cichu za- mknąłem drzwi. Kolejowym kluczem? Panie poruczniku, wszyscy w Warsie" je mają. A poza tym te drzwi można otworzyć dwoma ka- wałkami żelaza czy choćby drewienkami. Kiedy pan zajrzał do przedziału? To było zaraz za Kutnem. Brakowało mi szklanek i sprawdzałem, który gość nie oddał. Przecież od- powiadam za szkło. A potem? Wróciłem do bufetu, trochę pomagałem Andrzejowi Pakulskiemu, rozliczyłem się i poszedłem ki- mać do przedziału. Była tam Krystyna Fajencka? Przyszła jakieś pół godzinki po mnie. Też spała? Nie. Przeglądała jakiś żurnal mody. Chyba coś z niego przerysowywała. Pózniej wychodziła? Może wychodziła, nie wiem, ja spałem. Chodzicie w białych fartuchach. Czy spał pan także w nim? Nie. Zdjąłem, żeby nie gnieść i nic brudzić. Za często ich nam nie zmieniają. A Fajencka? Tak tamo zdjęła. Byliśmy przecież już po pracy, bo w nocy nie roznosimy napojów. Dopiero rano. Przerwa jakieś cztery, pięć godzin. Mniej więcej od Konina do Stargardu. Tylko Pakulski cały czas musi siedzieć w bufecie, ale tam także zwykle nie ma w nocy ruchu. Chyba że jacyś pijaczkowie trąbią piwko przez całą drogę i uczą się chóralnie śpiewać Góralu, czy ci nie żal". Ale dzisiaj było spokojnie. Jak rzad- ko. A teraz nie roznosimy, bo nasz magazyn już pusty. Długo pan pracuje w ,,Warsie"? Będzie ze cztery miesiące. A przedtem? Pracowałem w sześćdziesiątym siódmym w wagonach restauracyjnych. Obecnie już nie kursują, bo wszystkie rozleciały się ze starości, a nowych nie przybywa. Zaś w siedemdziesiątym piątym na Central- nym" w restauracji. A gdzie pan jeszcze pracował? W ,,Kameralnej" półtora roku. Wcześniej w ,,Polonii", ale to już dawno. Potem w Forum", jak tylko ten hotel Szwedziaki wybudowali. Było się i w Kamieniołomach", a także w Saskiej". Zanim tutaj wróci-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|