|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
było widać jednej nawet niezadowolonej twarzy, choć żołnierze byli przemoczeni i czekała ich walka na śmierć i życie z prze- ważającymi siłami wroga. Obóz nasz tymczasem został zwinięty i otrzymaliśmy rozkaz przeniesienia się do Koszar Gwardyjskich położonych w północnej części Warszawy, na wzgórku lezącym na brzegu Wisły. Te ogromne koszary zbudowane przez Rosjan składają się z trzech budynków położonych na planie kwadratu, a pomiędzy nimi rozciąga się obszerny dziedziniec. Otaczają go kraty biegnące także wokół budynków, których końce nie stykają się z sobą. Koszary zamienione zostały w trzyoddziałowy szpital. Był tam oddział dla rannych, dla chorych na cholerę i oddział chorób wewnętrznych. Każdy oddział podzielony był na kilka mniejszych, na każdym znajdowało się od dwustu do trzystu chorych. Opiekowało się nimi tylu lekarzy, co w obozie numer l. Naczelny lazaretu nosił nazwisko Stackebrand40. Był tam też specjalny oddział przeznaczony wyłącznie dla chorych lekarzy, gdzie pieczę sprawował doktor z Poznania nazwiskiem Stensze-wski41, znany ze swojej biegłości. Chorzy lekarze, którzy znajdowali się na tym oddziale, otrzy- mywali poza bezpłatną opieką lekarską i lekarstwami także pełne wynagrodzenie miesięczne, nie zmniejszone mimo tego, że nie mogli wypełniać swych obowiązków. W czasie naszej służby w Koszarach Gwardyjskich korzystaliśmy z wolnych chwil, jakie zostawały nam po dokonaniu obchodu i wypełnieniu innych obowiązków, by zając się wypadkami cholery na oddziale dla cierpiących na tę chorobę. Obserwacje, jakie wtedy poczyniliśmy, przekazaliśmy już na użytek ogółu42, pomijam wiec je teraz, bowiem częściowo dzięki do tej pory przekazanym wiadomościom, częściowo dzięki różnym innym pracom na ten temat większość moich czytelników ma już od dawna wyobrażenie o tej chorobie, o której tyle już napisano, lecz tak niewiele nadal wiadomo. Jak już wspomniałem, szpital był na dość dobrym poziomie a zważywszy obecną sytuację w kraju, zarówno finansową jak polityczną, można nawet powiedzieć, iż był na zadziwiająco wysokim poziomie, a chorych otaczano tam opieką godną najwyższej pochwały. Inaczej miała się jednak rzecz z transportem chorych. Należał on jak się wydaje, przez niedbalstwo do najgorszych jakie sobie można wyobrazić. Gdy więc na przykład chorzy żołnierze mieli być przewiezieni z wojska do jakiegoś lazaretu, pakowano ich na wozy bez poduszek, a niekiedy nawet i bez słomy, i zdarzało się często, że przybywały do nas transporty, w których chorzy na gorączkę leżeli przemieszam z chorymi na cholerę na tym samym wozie. W pierwszych dniach służby spotkało mnie nowe nieszczęście. Mój drugi towarzysz, Stenkula, zachorował gwałtownie na ostrą gorączkę i został przewieziony od razu na oddział chorych, gdzie już leżeli inni uczniowie Eskulapa, stanowiąc dowód bezsilności człowieka wobec natury w chwilach, gdy pragnie ona przeciw- stawić się naszym wysiłkom. Zostałem więc zupełnie sam. Zdarzyło się coś, na co zupełnie nie byłem przygotowany. Spodziewałem się, że wszyscy trzej będziemy razem cieszyć się i cierpieć, i oto ja jeden tylko zmagałem się nadal z losem, mnie jednego nie imała się żadna choroba. Od tej chwili wszystko stało się dla mnie puste, bez znaczenia, bez sensu, bowiem nikt już nie dzielił ze mną mych zainteresowań, mojego losu i moich przekonań. Bergh powrócił zdrowy z Ujazdowa 23 lipca, lecz już 27 powalił go straszny atak cholery. Stało się to w nocy, a gdy rano prze- nosiłem go z naszego wspólnego pokoju na oddział szpitalny, nie spodziewałem się ujrzeć go więcej wśród żywych, popadł bowiem w śmiertelne odrętwienie, przerywane od czasu do czasu atakami cholery. Gdy przybyłem na oddział Stenkuli groziła śmierć, a to z powodu zastoju krwi w głowie, i wychodziłem nie łudząc się, bym mógł zobaczyć obu drogich mi przyjaciół gdzie indziej niż na marach. Zbliżało się także rozwiązanie sprawy polskiej, miało się wkrótce rozstrzygnąć, kto będzie rządził tym nieszczęsnym krajem czy daleki władca, który nawet gdyby miał najlepsze zamiary, nie mógłby zapobiec okrucieństwu i prześladowaniom ze strony swych urzędników, czy też kraj będzie się rządził sam lub też, dzięki niewzruszonej Konstytucji, odzyska miejsce i głos w Konsystorzu Narodów. Uwaga mieszkańców Warszawy zwracała się tylko w jednym kierunku, obrony miasta przed napadem nieprzyjaciela. Warszawę uważano za serce kraju a była ona poza tym zawsze stolicą. Gdy stolica kraju zostaje zdobyta krew zaczyna krążyć nierównomiernie w rożnych częściach państwa podobnie jak wówczas, gdy serce niedomaga i wkrótce życie państwa zamiera na skutek uduszenia. Ludzie bowiem, którzy muszą w czasie walki stale pamiętać, iż znajdują się na peryferiach organizmu nie mając głównego punktu odniesienia, tracą w końcu odwagę, a siły ich ulegają paraliżowi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|