Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wyprowadzcie mnie stąd w jednym kawałku  odparła z posępnym uśmiechem  a ja
obiecuję wam wdzięczność dwóch rycerzy Jedi i drugiego padawana... nie wspominając już,
że sama się czuję waszą dłużniczką.  Wymownie spojrzała na otwarte drzwi.  To gwaran-
cja, jaka wystarczyłaby chyba każdemu w całej galaktyce.
 Dziwne  mruknął Bulgan, idąc za swoim kompanem i za niedawnym jeńcem w kie-
runku wyjścia  jak jasne myślenie wpływa na czyjś pogląd na życie. Po raz pierwszy od bar-
dzo długiego czasu zaczynam widzieć siebie jako osobę, a nie nędzny obiekt kpin i okrutnych
żartów.
 Ja nigdy tak o tobie nie myślałem, przyjacielu  rzucił w jego stronę Kyakhta, kiedy
wchodzili na spiralne schody.
 A właśnie, że myślałeś  odparł Bulgan.  Ale nie mam ci tego za złe. To nie twoja
wina. Wszystko siedziało w twoim umyśle.
 Obelgi każdemu łatwo przychodzą.  Barrissa czuła się niekompletnie ubrana bez
swojego pasa z narzędziami, ale podążała za Kyakhta na górę.  Gdzie mój pas?
 W magazynku. Zabierzemy go przed wyjściem.
W pomieszczeniu był tylko jeden strażnik. Dorun siedział w głębokim krześle, specjal-
nie przystosowanym do jego potężnego zadu. W splecionych mackach trzymał owalny czyt-
nik. Kiedy Kyakhta wynurzył się z klatki schodowej, okulary na szypułkach zwróciły się w
jego kierunku.
 Jak tam więzień?
Kyakhta ze znudzeniem wzruszył ramionami i przepuścił Bulgana przed siebie. Barrissa
starała się nie rzucać w oczy, więc przycupnęła za nimi.
 Siedzi cicho. To podobno bardzo dziwne zachowanie jak na samicÄ™ humanoida. Tak
mi mówili.
 Założę się, że z rezygnacją poddała się losowi.  Dorun wrócił do swojego czytnika.
%7ładne z niezależnie obracających się oczu nie zauważyło Bulgana, który wziął do ręki puste
krzesło, aby zaraz opuścić je na głowę strażnika.
 Teraz szybko!  Kyakhta wystukał na klawiaturze kombinację cyfr; kiedy wysunęła
się szuflada, sięgnął do niej i wyjął pas Barrissy. Dziewczyna z ulgą stwierdziła, że miecz
świetlny wciąż jest na swoim miejscu. Zapinając pas, zauważyła, że Kyakhta dotyka niewiel-
kiego aparaciku przymocowanego u pasa.
 Co to jest?
 Musimy regularnie zgłaszać naszą pozycję  wyjaśnił ponuro Alwari.  Inaczej zgi-
niemy.
Potarł kark dłonią.
 Bossban Soergg wszył nam materiał wybuchowy, żeby zapewnić sobie nasze posłu-
szeństwo.
Barrissa mruknęła pod nosem przekleństwo wyjątkowo nieprzyzwoite jak na padawan-
kÄ™.
 Typowe dla Hutta. Na pewno nie pozwolimy mu się śledzić. Pokaż, niech to obejrzę.
Bulgan i Kyakhta posłusznie podeszli. Barrissa wyjęła z pasa skaner i ostrożnie przesu-
nęła go nad miejscem na karku wskazanym przez Kyakhtę. Nietrudno było znalezć wszcze-
pione urządzenie. Po prawej stronie grzywy pod skórą widać było wyrazną wypukłość.
Sprawdziła odczyt skanera i wprowadziła sekwencję, po czym raz jeszcze przesunęła
przyrząd nad karkiem Alwariego. Następnie powtórzyła tę samą procedurę z Bulganem. Usa-
tysfakcjonowana, ostrożnie ruszyła w kierunku drzwi zewnętrznych.
Kyakhta poszedł za nią, pocierając zgrubienie na szyi.
 Materiał wybuchowy wciąż tam jest  mruknął. Z jasnym umysłem czy bez, wciąż
czuł się niepewnie, mając go pod skórą.
Barrissa rozejrzała się po ulicy. Ruch wydawał się całkowicie normalny.
 Mogłabym to wyciąć, ale wolę zrobić to porządnie, a nie mam przy sobie odpowied-
nich narzędzi  wyjaśniła.  Dlatego tylko zdezaktywowałam te urządzenia. Są całkowicie
nieszkodliwe. Lepiej jednak się pospieszmy, bo może sam fakt ich wyłączenia spowodował
przesłanie informacji do kogoś, kto was monitoruje w imieniu bossbana. Teraz już pewnie
wiedzą, że coś poszło nie tak. Sądzę, że zareagują bardzo szybko.
 No to lepiej chodzmy.  Bulgan przepchnął się obok niej, otworzył drzwi i bez namy-
słu wyszedł na ulicę. Kyakhta i ich niedawna ofiara podążyli za nim.
 Najlepiej pójść na główny rynek. Do sklepu, gdzie mnie znalezliście.  Barrissa ruszy-
ła za Kyakhtą.  Szukając mnie, towarzysze z pewnością się rozdzielą i zaczną poszukiwania
właśnie od tego miejsca.  Dotknęła komunikatora przy pasie. Działał na zastrzeżonym pa-
śmie.  Kiedy oddalimy się stąd na bezpieczną odległość, oczywiście poinformuję ich, dokąd
zmierzamy i że nic mi nie jest.  Uśmiechnęła się. -I o tym, że zmieniliście zdanie, też.
 Lepiej powiedzieć, że zmieniliśmy sposób myślenia.  Bulgan widział teraz wszystko
całkiem inaczej. Jednak śmiercionośny pakiecik wszczepiony mu w kark, chociaż unieszko-
dliwiony przez padawankę, uwierał i swędział.  Chciałbym się tego jak najszybciej pozbyć.
 Załatwimy to  zapewniła go Barrissa, gdy skręcili za róg, aby znalezć się w znacznie
ruchliwszej okolicy.  A do tego czasu każdemu, kogo spotkamy, będziemy mówić, żeby się
liczył ze słowami, bo jesteś bardzo wybuchowym osobnikiem  zażartowała.
Przed zabiegiem Bulgan na tę uwagę po prostu rozdziawiłby gębę i spojrzał tępo. Teraz
i on, i jego przyjaciel z wielką radością się roześmieli.
Tego rodzaju przyjemności nie zaznali od bardzo dawna.
Ogomoor wiedział, że wcześniej czy pózniej bossban Soergg znudzi się wysłuchiwa-
niem złych nowin od swojego majordomusa. A kiedy to nastąpi, lepiej być gotowym do
ucieczki  a przynajmniej znalezć się daleko poza zasięgiem potężnego ogona Soergga.
 Znikła!  Soergg spoczywał na leżance w apartamencie sypialnym. Właśnie odbywał
popołudniową drzemkę, kiedy zdenerwowany i przerażony Ogomoor poczuł się w obowiązku
go zbudzić.  Przepadła! A ci dwaj włóczędzy wraz z nią?
 Nie wiemy, czy oni są z nią, o Wielki. Wiemy tylko, że uciekła. Oni też. Strażnik
stwierdził, że zaatakowano go od tyłu i że prawdopodobnie był to jeden z tych półgłówków.
Dlaczego mieliby nagle postanowić pójść za nią?
 Kto wie?  Hutt z ciężkim stęknięciem zwlókł ciastowate ciało z kanapy na podłogę.
Para służących gerilów natychmiast rzuciła się wypełnić swój odrażający obowiązek czysz- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates