[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Urodziny stryjka Janka - mówiono w Kalinówce i wszyscy wiedzieli, że tego dnia dwór żyje innym życiem, innym sprawom się oddaje i nie należy pod żadnym pozorem komukolwiek z rodziny zawracać głowę. Na stoliku stawiano zdjęty ze ściany obrazek, przedstawiający Jana Kalinowskiego, jego autoportret wykonany w szesnaste urodziny, obok zaś krucyfiks i dwie zapalane świece. Pani Katarzyna siadała naprzeciw stoliczka z portretem, a swoją opowieść zaczynała zawsze tak samo, jakby składała relację nie tylko przed członkami rodziny, ale i przed jakim urzędem lub sądem. - Ojciec mój, porucznik w czas Nocy Listopadowej, był zesłany do Tobolska na lat dziesięć. Jego dwór rozparcelowano, ziemie rozdano tym, co przeszli na prawosławie. Gdy w roku 1842 powrócił z Syberii, znalazł schronienie niedaleko swojego dawnego domu, w Mostowlanach, te zaś aż do Styczniowej Nocy należały do Kalinowskich. Tam też przyszłam na świat w Roku Pańskim tysiąc osiemset czterdziestym piątym. Tam pewnego dnia poznałam kuzyna gospodarzy, Kalinowskiego z Kalinówki, gdy dorosłam, zaręczyliśmy się i wyszłam za mąż, w roku sześćdziesiątym drugim. Był to czas z jednej strony wzrastających nadziei na odzyskanie niepodległości i powrotu ziem zabranych do odrodzonej Polski, z drugiej zaś licznych niepokojów na wsi. Carski ukaz z poprzedniego roku obiecywał chłopom ziemię kosztem dworów i wszyscy obawiali się rozruchów. Z dnia na dzień wsie odmawiały odrabiania pańszczyzny, doszło do zaburzeń, rozbojów i rabunków... Choć nasz tajny Rząd Narodowy obiecywał uwłaszczenie, nie brakowało ludzi fałszywie przedstawiających cele polskiego ziemiaństwa i wieś wrzała niepokojem. Nie byłam wtedy, jako młoda mężatka, świadoma wszystkich tych zagrożeń, wiele dowiedziałam się dopiero pózniej. Byłam młoda i naiwnie wierzyłam w braterstwo klas i stanów, nieświadoma zagrożeń, jakie niosą zadawnione rany. W Kalinówce mieszkał z nami Janek Kalinowski, brat mojego męża, więc mój szwagier, a prawie mój rówieśnik. Uczęszczał do gimnazjum w Białymstoku, gdzie też mieszkał na stancji. Gdy poszła wieść o rychłym wybuchu powstania przeciw Moskalom, zawrzało w młodych umysłach i sercach. W Królestwie, na Litwie i wszędzie na ziemiach zabranych gotowano broń, wydobywano z kryjówek polskie barwy i sztandary. A gdy padło hasło, poszła wielka liczba naszych mężczyzn na wyznaczone miejsca zbiórek, by dołączyć do leśnych partii. Mój mąż nie ruszył z innymi, mając na utrzymaniu żonę i Kalinówkę na głowie. Poszedł Janek, jego brat. Uciekli ze szkoły, on, jego przyjaciel Kazio Jakimowicz i inni. Wieści o wybuchu w Królestwie dotarły do Kalinówki w trzy dni, przez Janka właśnie. Był dzień ósmego lutego, świętego Jana, dzień jego siedemnastych urodzin. Pod pozorem urodzin właśnie uciekł ze szkoły i przyjechał do domu ze swoim przyjacielem od serca, Kazimierzem Jakimowiczem. Pani Katarzyna piła herbatę, tego wieczora zaprawioną rumem. Patrzyła na portret młodziutkiego szwagra i czasem wyciągała dłoń w kierunku światła świecy. - Widzę go, jakby to było wczoraj. Klęczy tam, pod piecem, w mundurze gimnazjalnym, z niesforną grzywą włosów i przysięgam na wszystko, że wokół głowy ma poświatę, jakby jaką aureolę. Pobłogosław mnie, bracie - mówi do mojego męża, a Stanisław płacze jak bóbr, gdy wyciąga rękę nad tę jasną głowę... Słuchający milczeli, nikt nie odważył się poruszyć, a tylko ich wzrok kierował się ku miejscom, o których mówiła pani Katarzyna - do pieca, do drzwi. - Był bardzo zdolny - opowiadała pani Katarzyna. - Dobrze uczył się w szkole, rywalizował tylko z jednym Jakimowiczem, najbliższym przyjacielem, a szczególnie był uzdolniony do rysunków. Pięknie szkicował ludzi, zwierzęta i naturę. Mówił, że nie pojedzie do Italii albo gdzie indziej szukać tematów i nastrojów, bo w naszej ziemi jest wszystko,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|