Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zostanie zaakceptowana przez Australijczyków. - Chodzi o to, że moja
matka bardzo zle się czuje. Muszę pilnie pojechać do Londynu.
- A co z twoją wizą? Sądziłam, że sprawa jeszcze nie została
załatwiona.
A więc Elena wiedziała o wiele więcej, niż Jodie sądziła. Nic
dziwnego, że za nią nie przepadała.
- Bo nie została - wyznała, czując, że z tą kobietą może coś
wskórać jedynie szczerością. - Mimo to muszę natychmiast jechać do
Londynu. Nie mam jak zawiadomić o tym Heatha. Elena, potrzebuję
twojej pomocy.
- Rozumiem. Zostaw mu wiadomość na stole w holu, na pewno
jÄ… znajdzie. To taki rodzinny zwyczaj.
- Dzięki za radę.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że zobaczymy się w święta.
- Bardzo bym tego chciała, wierz mi.
Jodie odłożyła słuchawkę i wyjrzała przez okno. W oddali
zobaczyła tuman kurzu. To na pewno jej taksówka, Miała tylko kilka
minut do wyjścia. Niewiele, zważywszy na to, ile chciała napisać.
Nakreśliła kilka słów, zostawiła kartkę na stole i wyszła.
W taksówce cały czas patrzyła prosto przed siebie. Nie odważyła
się spojrzeć wstecz, jakby widok tego ogromnego domu, stajni i
padoków, widniejących na horyzoncie wzgórz i drzew eukaliptusa
mógł złamać jej serce.
132
RS
ROZDZIAA DWUNASTY
Zaledwie dwadzieścia cztery godziny pózniej Jodie stała na
zatłoczonym chodniku w strugach ulewnego deszczu, spoglądając na
znajomy budynek z czerwonej cegły.
Nie po raz pierwszy w ciągu minionej doby pożałowała, że nie
ma z nią Heatha. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej odczuwała brak
jego opiekuńczego ramienia.
Kiedy znalazła się na pokładzie samolotu i spojrzała na
brytyjskie stewardesy z fryzurami w stylu lat osiemdziesiÄ…tych,
mimowolnie się uśmiechnęła. Od razu pomyślała o Heathu. Przerażała
ją nie tyle myśl, że wraca do Londynu, co fakt, że mogłaby już nigdy
więcej go nie zobaczyć.
Jak tylko wylądowała, zadzwoniła do Jameson Run, ale nikt nie
odbierał telefonu. Widocznie Heath jeszcze nie wrócił ze swojej
wyprawy.
Z ciężkim westchnieniem weszła po starych schodach na trzecie
piętro, przeszła długim balkonem wzdłuż całego szeregu drzwi i
zapukała do tych, za którymi mieszkała jej matka.
Usłyszała znajome hałasy: brzęk odstawianych na talerzyk
filiżanek i odgłosy serialu telewizyjnego. Zadrżała. W końcu drzwi
otworzyły się i stanęła w nich Patricia.
Włosy wciąż miała płomiennorude, mocno pachniała perfumami
i była ubrana tak, jakby za chwilę miała wystąpić w kabarecie.
133
RS
- Jodie! Kochanie! - wykrzyknęła, całując głośno powietrze tuż
obok policzków córki.
Jodie odpowiedziała uściskiem. Po chwili odsunęła się nieco i
spojrzała na matkę. Nie widziała jej niemal rok. Patricia była opalona,
ale wydała się jej starsza, drobniejsza i znacznie mniej onieśmielająca,
niż Jodie zapamiętała.
Zastanawiała się, czym tak bardzo przejmowała się przez te
wszystkie miesiące. Po chwili jednak matka stała się... dawną Patricią.
- Przytyłaś - oznajmiła. - Głównie w pasie. I jesteś cała
piegowata. Jak to się stało?
Jodie zamrugała, starając się pamiętać z ich wspólnej przeszłości
tylko to, co było dobre.
- Prawie rok spędziłam w Australii - oznajmiła spokojnie. - Moja
wiza jest ważna jeszcze tylko osiem dni.
Wniosła bagaże do holu, wiedząc, że nikt jej w tym nie pomoże.
- A jak ty się czujesz, mamo? - spytała, przyglądając się jej w
poszukiwaniu oznak stresu, choroby, braku równowagi emocjonalnej.
Nic takiego nie zauważyła. - Derek powiedział, że byłaś w szpitalu.
- W szpitalu? Ach, pojechałam któregoś dnia zobaczyć nowo
narodzoną wnuczkę Tiny Smythe. Czuję się świetnie, zwłaszcza teraz,
kiedy przyjechałaś. - Patricia odwróciła się i wymierzyła palcem w
męża. - Czy masz z tym coś wspólnego, łajdaku?
Jodie spojrzała na łajdaka, który siedział w fotelu, z gazetą w
ręku.
- Cóż, tak bardzo byłaś zmartwiona, że mogłoby jej nie być na
twoich urodzinach, że musiałem coś zrobić.
134
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates