Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przemyśleć postanowienie, które miało rozstrzygnąć o pozostałym
życiu. Na skrzydłach byłby leciał do kraju, ale rozsądek mówił mu, że
matka będzie temu przeciwna, a ważniejsze jeszcze pytanie, czy uzy-
ska pomoc cesarza w ludziach i pieniądzach, bez czego w zniszczo-
nym i wyludnionym kraju trudno było coś poczynać. Nie czekają tam
na niego możnowładcy, którzy go wygnali, i zbuntowany przeciw
wszystkiemu, co trąciło nowością, lud. W napięciu oczekiwał zjawie-
nia się poselstwa, starając się przemyśleć, co mu odpowiedzieć. Wiele
zależało od położenia w kraju, nie mniej jednak od zgody i pomocy ze
strony cesarza.
Rankiem nie czekał długo; zanim zdążył się przybrać, zjawił się
burgraf, oznajmiając, że poselstwo z Polski prosi o posłuchanie. Ka-
zimierz co rychlej zebrał się i wyszedł do wielkiej sali zamku. Zastał
tam męża w sile już wieku i młodzieńca lat niespełna dwudziestu, któ-
ry ciekawie rozglądał się po otaczających go wspaniałościach. Tego
nie znał na pewno, ale przypominał mu kogoś dobrze znanego i nie
był zaskoczony, gdy poseł zaczął:
- Jam jest Jaskotel Awdaniec, brat palatyna Michała i wojewody
Skarbka, a to syn mój, takoż Michał. Przysyłają nas z prośbą do wa-
szej miłości, byście raczyli wrócić do kraju, bośmy jako częda bez
rodziciela.
51
Kazimierz odparł z namysłem:
Wracałbym choćby dziś, ale nie ode mnie to jeno zależy. Wiem,
że ród wasz przy przodkach moich wiernie stał, a brat wasz Michał
druhem był nawet memu rodzicielowi. Ale dzieło ich ze szczętem
zburzono, od podwalin by je odbudowywać trzeba. Nie wątpić, że
macierz moja, którą z kraju wygnano, powrotowi memu będzie prze-
ciwna, aleć wygnano i mnie. Odbudować - tylko kto? Ród wasz moż-
ny jest, ale na to nie starczy. By ład jakowyś przywrócić, pirwe
Kościół odbudować by należało, a skąd wziąć kapłanów, gdy ich do
szczętu niemal wybito? Zasię obcych, których nikto rad nie widzi,
chyba po to sprowadzić, by im takiż los zgotowano.
Wybaczcie, miłościwy panie, nie od siebie jednakowoż prośbę na-
szą zanosim - przerwał Jaskotel. - %7ływią arcybiskup Stefan i Rache-
lin krakowski, u Wiślan, gdzie za morawskich czasów krzyż
wprowadzono, kościoły nie lud zburzył, jeno Wratysław. Iście na całą
Polskę duchowieństwa nie starczy, ale już przywódcy onych gromad,
które kościoły paliły i duchownych wytępiły, porękę dają, że nie jeno
do posłuchu wrócą, ale jako zbawiciela witać was będą, bo nazbyt im
swawola dojadła. Nie będę was jednak zwodził, miłościwy panie, iże
to łatwe, o co prosim. Pokolenia budowały, co ninie zburzono, poko-
leń trzeba, by odbudować. Nie zawżdy ten zbiera, co sieje, ale nie po-
siać, nikto zbierać nie będzie. Wżdy wasze to dziedzictwo
przedziadów, nie ostawicie go na łup somsiadom.
Kazimierz zadumał się. Na sprzeciwy matki nie byłby zważał, ale
potrzebna będzie jej pomoc, jak i wstawienie się wuja, kolońskiego
arcybiskupa Hermana, by uzyskać zgodę i pomoc cesarza Henryka.
Jeszcze i magdeburski Hunfried przeciwić się gotów, roszcząc sobie
prawa do misji w Polsce, która równała się podbojowi, jak u Słowian
połabskich. Przedłużało się milczenie. Posłowie czekali w napięciu,
gdy nagle młody Michał rzucił się do kolan Kazimierza i obejmując
je, niemal wykrzyknął:
- Wracajcie nam, miłościwy panie, choćby samojeden. Ni krwie, ni
mienia nie pożałujem, wydołamy wszytkiemu.
52
Kazimierz mimo woli uśmiechnął się i kładąc rękę na głowie Mi-
chała, odparł:
- Wierę, że krwie nie pożałujesz, ale nie Iza wylać ją darmo, a łac-
niej z pomocą wydołać nizli bez niej. Jedno wam przyrzec mogę:
uczynię, co w mej mocy, jeno cierpiętliwość nam wszytkim potrzebna.
Pożegnał poselstwo łaskawie, ale powrót nie schodził mu z myśli.
Prócz cierpliwości potrzebny był jednak czas. Cesarz Henryk gotował
się do wykonania swej grozby przeciw Czechom, na wielkanocne
święta zwołując zjazd rycerstwa do Norymbergi, by gdy tylko trawy
puszczą, przez Czeski Las od zachodu uderzyć, śląc polecenie do
Ekkeharda, margrabiego Miśni, by jednocześnie przez Bramę Moraw-
ską uderzył od północy. Nie pora była prosić go o pomoc dla Polski
i Kazimierz niecierpliwie czekał na powrót Henryka, śląc tymczasem
po matkę, która była jeszcze zajęta przygotowaniem swej siedziby
w brauweilerskim klasztorze, by ją, jeśli się da, do poparcia swych
zamierzeń nakłonić.
Wcześniej, niż Rycheza przyjechała, przyszła wieść o niepowodze-
niu cesarskiej wyprawy, równającej się niemal klęsce. Doświadczony
już w walkach Brzetysław, a przestrzeżony grozbą, nie zamierzał
w otwartej bitwie dać pola silniejszemu przeciwnikowi. Obronę go-
tował w górach zarośniętych odwiecznym lasem, pełnym wiatroło-
mów i wykrotów, o poszyciu nieraz tak gęstym, że nawet przedrzeć
się przez nie było trudno, a tym mniej utrzymać jakowyś szyk.
Z obozu założonego nad rzeką Regnicą Henryk ruszył na wschód,
spodziewając się oporu nieprzyjaciela, ale przeszedłszy granicę, nie
napotkał jednak nikogo. Zawiedziony, a niezbyt doświadczony, prze-
konany był, że Czesi na sam widok jego wojsk uciekli. Zagniewany
ruszył wojska, ale gdy tylko weszły w górski las, pozostawiając konie
jako nieprzydatne, złamały się szyki, gdyż często człowiek nie wi-
dział idącego opodal człowieka. Posłuszni rozkazowi darli się mozol-
nie pod górę, często ostatkiem sił, gdy słabsi coraz pozostawali
w tyle, i w zupełnej rozsypce osiągnęli pierwszy szczyt, nie napotyka-
jąc jednak żadnego oporu. Tutaj Henryk pozwolił na krótki wypoczy-
nek, nie czekając nawet, by dociągnęła reszta. Wypoczynek nie
53
przywrócił nienawykłym do pieszego marszu sił, niejeden porzucił
zbroję i tarczę, by sobie ulżyć w dalszym marszu. Darli się więc zno-
wu pod górę, lecz nie uszli daleko, gdy prócz naturalnych przeszkód
napotkali na przesiekę. Przedzierali się przez nią ostatkiem sił, gdy
zrazu pojedyncze okrzyki, a zaraz potem jeden ogromny wrzask,
zwielokrotniony echem, rozległ się po lesie. Brzetysław dobrze obli-
czył: wyczerpane do cna niemieckie rycerstwo ani chwili nie zdołało
stawić oporu wypoczętym Czechom. Z rzezi ocalał tylko ten, kto nie
zdążył dociągnąć, a teraz uchodził, rzucając po drodze nie tylko zbro-
ję i tarczę, ale nawet broń. Klęska była zupełna. Sam cesarz, idący
z tyłu, z trudem dotarł do koni i tylko temu zawdzięczał, że uszedł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright 2006 MySite. Designed by Web Page Templates