[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wodu przekonania Fii Merrick, że nikt nie może się włamać do zamku Carra. Ten cudowny, trochę krzywy uśmiech ponownie rozjaśnił męską, dojrzałą twarz, nadając jej chłopięcy wyraz. - Dzięki, że się tym przejmujesz. Była zirytowana. - To nie jest tak, że chcę się przejmować. Uśmiechnął się szeroko. - Jestem tego pewien. Przyklęknął obok, podnosząc rękę, żeby dotknąć jej policzka. Odsunęła się do tyłu. Mogła mu się oprzeć, jeśli jej nie dotykał. Dlaczego jednak miałaby chcieć mu się opie... Nie! - pomyślała. To grozi katastrofą. Podobnie ostrzegawcza myśl nie przyszła chyba Rafę'owi do głowy. Uśmiech nadal igrał w kącikach jego ust, teraz leniwy i raczej drapieżny. Wilk, który zamierzał zwieść biedną owcę. Przełknęła ślinę, chciała bardziej się odsunąć, ale niezręczny ruch sprawił, że wylądowała na plecach. Zanim zdążyła się pod nieść, już był na niej, zasłaniając niebo wielkim ciałem. Sięgnął ręką w dół, uśmiechając się, kiedy drgnęła, ale powę drował dłonią wyżej; omijając rozedrgane usta i pierś. Wplątał palce we włosy. Tętno Favor biło w szaleńczym tempie. Pamięć pocałunków była tak świeża, że wciąż czuła jego usta. - Dlaczego ukrywasz prawdziwy kolor? -Już się nie uśmie chał. -Ach, prawda. Ewentualni kandydaci do ręki lubią ciemno włose dziewczyny. Przestał się bawić włosami i podniósł się na nogi jednym zwinnym ruchem. Podał jej rękę. Oparła się na łokciach, naj wyrazniej zaskoczona jego zachowaniem. Podniecenie ustąpiło miejsca rozczarowaniu. A więc żadnego uwodzenia? - Pozwól, że pomogę ci się podnieść - powiedział spokojnie, tak jakby nigdy jej nie obejmował, nie pieścił, nie przytulał i nie smakował jej ust. - Nie, dziękuję- odparła, świadoma, że w jej głosie brzmi zawód. Uśmiechnął się, znał bowiem powód niezadowolenia. - Spokojnie, mały sokoliku. Może nie jestem jednym z bo gatych roues Carra, ale przynajmniej nie mam tak słabego cha rakteru, abym wystawiał swoje miłosne umiejętności na widok przypadkowych gapiów. Nie sądzę również, aby tobie to odpo wiadało. - Oczywiście, że nie! - parsknęła, strząsając niewidoczne zdzbła trawy. Unikała jego rozbawionego spojrzenia. Przeklę te męskie zarozumialstwo! - Nie wiem, jak to się stało, że mój umysł uległ chwilowemu zaćmieniu, ale możesz być pewien, że po raz drugi do takiej sytuacji nie dojdzie - powiedziała poważ nie. Podniosła się z trudem, ignorując jego pomoc. Wjej spojrze niu błysnęła zimna stal. Przyjęła skinieniem ukłon - odpowiedz na jej cierpkie oświadczenie. Nie dostrzegając uśmiechu, jaki ta pokorna poza pozwoliła ukryć. 22 Jf avor zmierzała w stronę swoich komnat, zdejmując po dro dze rękawiczki dojazdy konnej. Pożegnała się z Rafe'em przed godziną, a już za nim tęskniła. Nie dopuści, rzecz jasna, żeby się tego kiedykolwiek domyślił. Co za szaleństwo, że pozwoliła mu się całować. Pozwoliła? 188 Na twarzy dziewczyny pojawił się szelmowski uśmieszek; wiedziała doskonale, że pociąga Rafe'a bardziej, niż miał ocho tę przyznać. A jeśli ona sama kierowała się podobną dumą - czy strachem - cóż, to nie miało znaczenia. Znalazła się przed swoją komnatą, kiedy drzwi otwarły się nagle. Muira chwyciła ją za nadgarstek i wciągnęła do środka, za trzaskując drzwi. Favor, przestraszona, odskoczyła od niej. Do piero wtedy zauważyła, że Muira nie miała makijażu, który za mieniał ją w Palę albo panią Douglas. Zamiast tego żywa, czer wona szrama przecinała pomarszczony policzek. - Co się stało? - wykrztusiła Favor. - Co się nie stało? - warknęła Muira w odpowiedzi. - Kiedy ty pod jakimś drzewem zlizywałaś lukier z paluszków, Pala spot kała się z Carrem. - Czy on to zrobił? - Co zrobił? - zapytała Muira z irytacją, a potem, zobaczyw szy przerażone spojrzenie Favor, dotknęła swojego policzka. Parsknęła pogardliwie. - To drobiazg. Musimy się zastanowić nad dużo poważniejszymi sprawami. - Nie rozumiem. - Oczywiście, że nie, boś durna. Powiem ci, co zrobiłaś. Ponieważ okazałaś się zbyt delikatna, zbyt wrażliwa, by znosić umizgi Carra, uznał, że potrzebuje napoju miłosnego, żeby zy skać twoje względy. - Co?! - Tak. Napój miłosny. Który mu dostarczę. A pózniej, kiedy poda ci napój, moje dziewczę, przyjmiesz go, wypijesz i w ciągu godziny zaczniesz się zachowywać jak dziewka z Cheapside. - Nie zrobię tego - szepnęła Favor, przejęta wstrętem. - Nie martw się - odparła szyderczo Muira. - Będziesz miała co najmniej jeden dzień, żeby przećwiczyć wydymanie usteczek. Carr ci go zapewnił, naznaczając mnie w ten sposób. - Podniosła rękę do policzka. - %7ładen barwnik tego nie ukryje, a ty nie mo żesz się pokazać bez opiekunki. Dam znać, komu trzeba, że boli 189 cię głowa. Jutro będziesz gotowa, żeby zaśpiewać pieśń miłosną dla Carra. Każda komórka jej ciała sprzeciwiała się temu. - Nie - oświadczyła stanowczo. - Nie zrobię czegoś takiego. - Na Boga, zrobisz! - Ręka Muiry wysunęła się z szybkością atakującego węża, uderzając Favor mocno w twarz. Dziewczyna złapała ramię Muiry powyżej łokcia, nie pozwa lając uderzyć się po raz drugi. Ta, zaskoczona, gapiła się na jej ręce. Otworzyła usta ze zdumienia. Instynkt podyktował Favor, jak się zachować, gniew sprawił, że zacisnęła dłonie. - Słuchaj, stara kobieto - powiedziała niskim, twardym gło sem. - Dawno temu zapewniłaś mnie, że wystarczy, jeśli po pro stu okażę Carrowi zainteresowanie. Grałam swoją rolę aż dotąd, ponieważ nie musiałam udawać, że jestem pod jego urokiem. Nigdy nie będę w stanie odegrać podobnej farsy i nie zmuszą mnie do tego twoje razy ani grozby. Z trudem znoszę jego od
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|