|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
popołudnia i śpiewają piosenki i. . . Zaczekaj! wykrzyknął jeden z Zagubionych Chłopców. Pamiętam! To nie piosenki, to. . . kołysanki! Tak! zawołała Maggie. Wygładziła zmarszczki na swojej nocnej koszuli, odrzuciła jasnorude włosy i zaczęła cicho śpiewać. 113 * * * Oparci o reling tylnego pokładu, wpatrzeni w wejście do zatoki, gdzie kolory księżyców Nibylandii mieniły się różnobarwnymi, tajemniczymi wzorami na po- wierzchni wody, Hak, Zmierdziuch i Jack podnieśli naraz głowy na dzwięk głosu Maggie. Przez dłuższą chwilę wszyscy milczeli, oczarowani jej śpiewem i zato- pieni we własnych myślach. Wreszcie Jack szepnął cichutko: Moja. . . mama śpiewa tę piosenkę. Hak natychmiast zaniepokoił się, jego chwilowe uniesienie znikło i nachmu- rzył się. Utkwił wzrok w bosmanie. Zrób coś! wyszeptał wściekły. Zmierdziuch wyprostował się i klepnął Jacka w ramię. Chodz, zuchu! huknął rubasznie. Pobujamy się na Długim Tomaszu! Posadził Jacka na armacie, usiadł na jej drugim końcu i zaczął pokrzykiwać tak wesoło, jak gdyby nigdy w życiu nie widział lepszej zabawy. Hak podszedł do relingu i popatrzył w stronę portu. W blasku księżyca do- strzegł Maggie Banning siedzącą na podłodze w celi. * * * Piotr przechadzał się samotnie wzdłuż konaru Nibydrzewa i obserwował, jak ostatnie promienie słońca znikają w wodzie, a na ich miejsce wpełza poświata księżyców. Nagle zatrzymał się; w mroku połyskiwały światła pirackiego mia- steczka i Wesołego Rogera . Powietrze było tak przejrzyste, że widział małe figurki ludzi poruszające się na nabrzeżu i na ulicach wśród wraków starych okrę- tów. Było tak cicho, że słyszał ich kroki. Teraz jednak usłyszał coś niezwykłego. Ktoś śpiewał słodką, kojącą kołysan- kę. Znam tą piosenkę zdziwił się. Kolację kończył w dziwnym nastroju. Zagubieni Chłopcy zgromadzili się wo- kół niego, wszyscy gadając jak najęci, pytali o to i tamto, chcąc być jak najbliżej niego. Uśmiechał się do nich, kiwał głową i coś im odpowiadał przez cały czas starając się zrozumieć, co zdarzyło się wtedy z mieczem i kokosami. Przez chwilę był. . . odmieniony. Głupio mu było to stwierdzić, ale żadne inne słowo nie paso- wało mu. On przecież nie dałby rady tego zrobić, nawet gdyby kokosy leżały na stole, a co dopiero przeciąć lecące w powietrzu. To był po prostu niewiarygodnie szczęśliwy traf. A jednak, przez krótką chwilę. . . Pamiętał, że wróżka podleciała wtedy do ponurego Chulia pytając go, czy widział, co się stało. 114 On tam jest, Chulio. Pomóż mi go wydostać. Naucz go walczyć, żeby mógł zmierzyć się z Hakiem. Popatrz w jego oczy, on tam jest! i szarpnęła go za złoty kolczyk dla podkreślenia swoich słów. Chulio jednak przegnał ją z rykiem: Uciekaj stąd, ty Nibyrobaczku! i wróżka oburzona odleciała. Znam tę piosenkę . Wpatrywał się oszołomiony w światła pirackiego miasta, starając się usłyszeć słowa kołysanki. I wtedy pojawił się koło niego Baryłka. Wsłuchiwali się w pły- nące dzwięki i przez moment żaden z nich się nie odzywał. Piotrusiu powiedział po chwili Baryłka. Kiedy byłeś taki jak my, był też taki Zagubiony Chłopiec, Piszczałka. Czy pamiętasz go? Piotr potaknął bez słowa. Baryłka wyciągnął zza pazuchy woreczek. Nastaw ręce, Piotrusiu. Chłopiec wysypał mu zawartość woreczka na dłonie. Piotr przyjrzał się. Trzy- mał w rękach garść kulek. To są jego szczęśliwe myśli powiedział uroczystym tonem Baryłka. Zgubił je dawno temu. Trzymałem je, ale dla mnie się nie nadają uśmiechnął się. Może będą dobre dla ciebie. Uśmiech był smutny i zarazem pełen nadziei. Podał Piotrusiowi woreczek. Piotr wrzucił do niego kulki, schował i uściskał chłopca. Moja szczęśliwa myśl, to moja mama, Piotrusiu. Ale nie pamiętam jej. Czy ty pamiętasz swoją mamę? zapytał. Piotr potrząsnął głową. Baryłka zaczął coś mówić, ale Piotr przyłożył mu palec do ust. Zaczekaj. Słuchaj. Kołysanka Maggie płynęła przez mrok, niczym zapach kwiatów niesiony wia- trem. Pucołowata twarz chłopca rozpromieniła się. Tak jak Wendy, Piotrusiu powiedział cicho. Ona była kiedyś naszą mamą przerwał i zawahał się. Czy myślisz, że kiedyś do nas wróci? W pirackim więzieniu wszyscy Zagubieni Chłopcy pogrążeni byli we śnie. Maggie śpiewała coraz ciszej, obserwując zamykające się oczy, opadające głowy i coraz bardziej miarowe oddechy. Przestała śpiewać, ale nadal nuciła melodię wpatrując się w mrok celi. Myślała o domu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|