|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zdaniem Leah wszyscy pracowali doskonale, z pełnym poświęceniem, dając tego częste dowody. Może jednak nie dosięgali poziomu uznawanego przez Huntera. Na przykład brygadzista Patrick. Doskonały, ale ma sztywną nogę i nie jest tak sprawny, jak byłby może ktoś inny. No a Arroya? Mateo i jego żona, Inez, zginęliby z głodu, gdyby Leah ich nie przygarnęła. Inez była doskonałą gospodynią, ale miała do wykarmienia sześcioro dzieci. Leah zawsze uważała, że dzieci są ważniejsze niż jakieś tam mniej istotne roboty gospodarskie. Czy Hunter będzie tego samego zdania? Mateo był doskonały do opieki nad końmi, ale straciwszy rękę w wypadku samochodowym nie mógł wykonywać pewnych czynności. Zastępowała go Leah. Ale przecież... Już kwestionujesz moje decyzje? Nie o to mi chodzi. W zasadzie masz rację. Chciałabym mieć jednak pewność, że ci ludzie nie zostaną wyrzuceni. Widząc jego tężejący wzrok, szybko dodała: Czuję się za nich odpowiedzialna. Oni nigdzie łatwo nie dostaną pracy. Nie jestem człowiekiem niesprawiedliwym i zupełnie nieczułym. Bez przyczyny nikt nie zostanie zwolniony. Babcia Rose... zaczęła. W oczach Huntera zobaczyła gniewny błysk. Czy sądzisz, że nie wiem, co dla niej znaczy to ranczo? Wiem, jak daleko jest gotowa się posunąć, by je zatrzymać. I nie zamierzasz usuwać jej z rancza? Zacisnęła palce na trzymanej w dłoni liście. Z wyrazu twarzy Huntera domyśliła się, że go bardzo uraziła tym pytaniem. Chociaż myśl jest kusząca, nie mam zamiaru proponować jej opuszczenia własnego domu odparł sucho. Co tam masz jeszcze na swojej liście? Chcę mieć przedślubną umowę, intercyzę, że w wypadku rozwodu dostaję ranczo. Nie będzie rozwodu. Tym samym nie powinna przeszkadzać ci podobna umowa odparła słodko. Niech się takimi bzdurami zajmą nasi adwokaci. Nie mam zamiaru rozpoczynać małżeńskiego życia od debaty na temat jakiegoś wyimaginowanego rozwodu. Zgadzam się. Wiedziała, że nic więcej nie wytarguje. Co dalej? Nie będę z tobą spała wyrzuciła z siebie. Bardzo nierealistyczne postanowienie. I sama dobrze o tym wiesz. Gdzieś w kąciku ust błąkał mu się uśmieszek. Wcale nie. Bardzo realistycznie. Ja... Małżeństwo ma być prawdziwe przerwał jej. Pod każdym względem. Razem śpimy, pijemy, jemy i kochamy się. Ani mi to w głowie! gorąco zaprotestowała. Czuła, że wypowiada te słowa zdesperowanym głosem. Chciałeś rancza, masz ranczo. Mnie zresztą nie chciałeś. I nie dostaniesz mnie. Nie jestem na sprzedaż. Sarkastyczny uśmieszek nie schodził mu z ust. Szybko zmienisz zdanie. I co więcej, małżeństwo ci się spodoba powiedział to miękko. Znam cię zbyt dobrze, aby wiedzieć, co cię usatysfakcjonuje. Wcale mnie nie znasz. Znałeś osiemnastoletnią dziewczynę. Nie wiesz o mnie nic. Nie znasz moich pragnień, marzeń, pasji. I nigdy ich nie poznasz. Zarumieniła się. Rzucasz mi jeszcze jedno wyzwanie? Zbliżył się o krok. Może rozstrzygniemy to od razu. Aóżko jest nieco wąskie, ale jakoś wystarczy. Gwarantuję pełną satysfakcję. Siłą mnie nie wezmiesz! krzyknęła, cofając się. Po co miałbym używać siły? Jest absolutnie zbędna. Zaraz będzie chciał jej to udowodnić, pomyślała. Pochwyci ją i zaniesie na łóżko! I szybko przestałaby się opierać... Cofnął się, jednakże czujnie się jej przyglądał. A dzieci? spytał. Też je skreśliłaś z listy? Wszystko wydarzyło się tak nagle, że nie zdążyła nawet pomyśleć o dzieciach. A to był poważny problem. Chcesz mieć dzieci? spytała niepewnie. A ty chcesz? spytał zaczepnie, przechylając głowę. A raczej, czy chcesz mieć ze mną dzieci? Moje dzieci. Niegdyś tylko o tym marzyłam przyznała, spuszczając głowę. A teraz? Tak. Chcę mieć dzieci. Nieśmiało podniosła wzrok. No, ale nie będziesz ich miała, jeśli przystanę na twój warunek. Wiesz co, Leah, skreśl go z listy. On nie ma najmniejszego sensu. W ogóle nie ma o czym mówić. Nie chciała przyznać się do porażki, nie chciała zgodzić się na współżycie bez miłości, bez wzajemnego oddania. Ale jaki miała wybór? Hunter, ja... Nim zdążyła cokolwiek więcej powiedzieć, był już przy niej, obejmował ją, delikatnie uniósł jej podbródek. Będziemy się kochali, będziemy mieli dzieci. Dużo dzieci, chociaż nie licz na niebieskookich blondynów. Nie myślę i nigdy nie myślałam jak mój ojciec. Uwierz mi, proszę. Choć w to jedno uwierz. Jak tyś w ogóle mógł pomyśleć, że kochałabym mniej moje dziecko dlatego, że ma czarne włosy. .. ? Wczepiła palce we włosy Huntera. Pochwycił jej dłoń i położył na swojej bliznie na ramieniu. Masz w zanadrzu jeszcze jakieś warunki? spytał cicho. Nie odparła. Jednego ci nie obiecam: że nie będę się z tobą kłócić. Kłócić się będę okropnie. Kocham to ranczo. I będę robiła wszystko, żeby ludziom na nim żyjącym nie wydarzyła się krzywda. To już moja domena odparł. Co nie oznacza, że przestanę się tą sprawą martwić. Martwienie się także należy do mnie. Skinęła głową i poważnie oświadczyła: Pozostaje więc tylko jedna sprawa do omówienia: ślub... Chcę wziąć ślub przed końcem tygodnia. Powiesz mi, kiedy i gdzie mam się stawić. Byle nie pózniej niż w sobotę. Wypowiedział to wszystko tonem człowieka, który oczekiwał tego pytania i miał z góry przygotowaną odpowiedz. Była całkowicie zaskoczona. Tak od razu? Zostało pięć dni! A po co ci więcej? Chcesz jeszcze nocami rozmyślać? Owszem, bardzo bym chciała trochę porozmyślać. Tylko co z mojego myślenia wyjdzie? Co to zmieni? Rancza nie sprzedam, a i nie uratuję, jeśli się nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|