Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powstrzymać się od komentarzy, a on nie uciszy Chichotki. Tydzień –
powtórzyła. A Mimi się zamyśliła.
Się zobaczy.
***
W piękny poniedziałkowy poranek Jillian weszła tanecznym
krokiem do mojego pokoju.
– Puk, puk – zawołała. Była przykładem swobodnej elegancji.
Włosy zaczesała do tyłu i spięła w luźny kok. Na lekko opalone ciało
założyła małą czarną, a na sięgających nieba nogach miała czerwone
czółenka. Pantofelki pewnie kosztowały tyle, ile wynosiła moja
tygodniówka. Jillian była moją mentorką pod każdym względem.
Postanowiłam, że wypracuję w sobie taką spokojną pewność siebie,
jaka z niej emanowała.
Uśmiechnęła się na widok kwiatów we flakonie na moim biurku.
Na ten tydzień wybrałam pomarańczowe tulipany, prawie czterdzieści
sztuk.
– Dzień dobry. Widziałaś, że Nicholsonowie dodali kino
domowe? Wiedziałam, że dadzą się przekonać. – Oparłam się z
zadowoleniem na krześle. Jillian usiadła z uśmiechem naprzeciwko
mnie.
– Mimi przychodzi dziś na kolację. Mam nadzieję, że
dokończymy planowanie systemu szaf, który im zaprojektowała. Teraz
chce jeszcze dodać dywan – powiedziałam i sięgnęłam po kubek z
kawą. Język już mnie prawie nie bolał.
Jillian nie przestawała się uśmiechać. Zaczęłam się zastanawiać,
czy przypadkiem nie mam na twarzy przylepionego płatka cheerio.
– Mówiłam ci, że dogadałam się z firmą szklarską z Murano co
do cen na elementy, które zamówiłam na żyrandol do łazienki? –
kontynuowałam. – Będzie piękny. Myślę, że powinniśmy wykorzystać
ten pomysł w przyszłości – dodałam, uśmiechając się niepewnie.
W końcu szefowa westchnęła i pochyliła się w moją stronę.
Miała bardzo zadowolony wyraz twarzy, jak kotka, która wypiła
śmietanę i wróciła oblizać miseczkę.
– Jillian, czy miałaś dziś rano wizytę u dentysty i chcesz się
pochwalić nowymi implantami? – zapytałam w końcu.
– Też mi pomysł, nigdy nie będę potrzebowała implantów.
Czekam, aż opowiesz mi o swoim sąsiedzie, panu Parkerze. A może
powinnam pytać o Simona Wallbangera? – Wybuchnęła śmiechem i
odchyliła się na krześle. Wiedziałam, że nie wyjdzie z mojego gabinetu,
dopóki nie powiem jej wszystkiego.
– Hmm, Wallbanger. Od czego zacząć? Przede wszystkim nie
wmówisz mi, że nie wiedziałaś, że jesteśmy sąsiadami. Jakim cudem
mogłaś mieszkać tam tak długo i nie mieć pojęcia, że to on łupie co noc
o ścianę? – Popatrzyłam na nią badawczo.
– Wiesz przecież, że rzadko tam zostawałam. Zwłaszcza przez
kilka ostatnich lat. Nie było dla mnie tajemnicą, że mieszka w okolicy,
ale nie wiedziałam, że na tym samym piętrze, na którym
wynajmowałam mieszkanie. Zawsze spotykamy się we trójkę z
Benjaminem i najczęściej wychodzimy na drinka albo zapraszamy go
do nas. Zresztą nieważne. To świetny początek, nie sądzisz? –
podpuszczała mnie.
– Ech, ty i to twoje swatanie. Simon wspominał, że opowiadałaś
mu o mnie. Masz przechlapane.
Wyciągnęła ręce w moją stronę.
– Czekaj, czekaj. Nie miałam pojęcia, że jest taki, cóż, aktywny.
Nigdy bym nie podsuwała mu ciebie, gdybym zdawała sobie sprawę,
że ma tyle kobiet. Benjamin pewnie wiedział. Ale to zapewne męska
solidarność – broniła się.
Teraz ja pochyliłam się w jej stronę.
– Powiedz mi, skąd on zna Benjamina.
– Cóż, Simon nie pochodzi z Kalifornii. Dorastał w Filadelfii, a
tu przeniósł się, gdy zaczął studia na Stanfordzie. Benjamin zna go
prawie całe swoje życie. Był bardzo blisko z jego ojcem. I tak jakby
opiekował się Simonem. Ulubiony wujek, starszy brat, ojciec
zastępczy. Tego typu relacja – mówiła, a jej twarz łagodniała.
– Był blisko? Pokłócili się? – drążyłam temat.
– Skądże. Benjamin zawsze przyjaźnił się z tatą Simona.
Wspierał go na początku kariery. Był blisko z całą rodziną – wyjaśniła.
W jej oczach dostrzegłam smutek.
– A teraz? – naciskałam.
– Rodzice Simona zginęli, kiedy jeszcze był w szkole średniej –
powiedziała cicho. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates