|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
błyskały wiązkami światła. Punktem planu, od którego zależało powodzenie całej akcji, była zasłona dymna, która służyła za czujnik promieniowania świetlnego. Tak mu wyjaśniono. Dla Michaela nazwa ta brzmiała cokolwiek śmiesznie. Miał nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Czuwał. Słyszał oddech leżącej obok dziewczyny. - Dlaczego jeszcze nie strzelają? - Jeszcze nie czas, cierpliwości. Ponoć umiejętność czekania jest cnotą. - Ale... - Po prostu patrz. Ruszymy, gdy zacznie się bitwa. Nagle pojawił się czerwony błysk. Usłyszał narastające wycie i niewyrazny odgłos wybuchu. Najpierw ukazał się niewielki obłoczek szarego oparu, a potem chmury dymu spowiły wszystko w rejonie piramidy. Mimo to nawet gołym okiem można było dostrzec cienkie jaskrawoczerwone promienie laserowego światła. - Mam je! - rozległ się głos kapitana Hammerschmidta. Michael chwycił Niemkę za ramię i poderwał ją na nogi. Biegli, potykając się w sypkim piachu. Sierżant siedział już za kierownicą. - Skacz! Szybko! - Prawie wrzucił Marię na tylne siedzenie, wyrywając jej karabin. - Schnell! - krzyknął do sierżanta. - Schnell! - odkrzyknął ze śmiechem podoficer i wcisnął gaz. SM-4 skoczył do przodu, wznosząc tumany piasku za tylnymi kołami. Głos Hammerschmidta znowu zabrzmiał w słuchawce. Oficer podawał współrzędne, które Michael przekazywał doktor Leuden. - Mam! Nieco ponad dwa kilometry. Tamtędy, sierżancie! - Wskazała na lewo od linii jazdy. - Tak jest, pani doktor! - Kierowca przekrzykiwał szum wiatru. Rozpętało się istne piekło. To porucznik Schmidt rozpoczął atak dywersyjny. Kiedy Michael przedstawił plan akcji, Maria nalegała, by Wielka Piramida nie została uszkodzona. Aby to zapewnić, użyto najnowocześniejszych urządzeń celowniczych. Tajemnice budowli mogą zostać odkryte, dlatego zniszczenie jej byłoby podwójnym błędem. Ponad ich głowami przemykały niemieckie helikoptery szturmowe, odpalające rakiety powietrze - ziemia . Ale siły sowieckie były zbyt duże, by improwizowany atak miał szansę powodzenia. - Bardziej na lewo! Jakieś trzydzieści stopni, sierżancie! - Tak jest, pani doktor! Michael zrzucił keffiję i poprawił dżellabę. Sięgnął po swój M-16. Mógł się przydać. - Około pięciu stopni na prawo, sierżancie! - Tak jest! Na prawo zobaczyli inny SM-4. Nadjeżdżał Hammerschmidt. Na zachodzie mijała ich tyraliera niemieckich tankietek. Najwyrazniej szły pod ostrym kątem do celu namierzonego przez niemieckie teodolity, by uniknąć pozostawiania śladów. Musiały się znalezć poza zasięgiem sowieckich maszyn szturmowych, kiedy wystartują w pościg za siłami porucznika Schmidta. Michael popatrzył na licznik SM-4. Prawie sto kilometrów na godzinę. Nie była to imponująca szybkość, ale wystarczyła. - Prawie jesteśmy! Rourke młodszy spojrzał na Marię. Karabin szturmowy leżał na jej kolanach. Hammerschmidt miał ich pilotować. Michael zobaczył jego znikający SM-4. Sierżant także skręcił, by podążyć za nim. Amerykanin nerwowo oblizał wargi spierzchnięte od kurzu i wiatru. Siły powietrzne Karamazowa wystartują do pościgu za siłami porucznika Schmidta. Ale tylko nieliczne, bo odwrót Niemców już się rozpoczął. Karamazow ruszył w kierunku miejsca, gdzie ukryto broń. I zrobił to szybko. Michael miał nadzieję, że tak właśnie się stanie. ROZDZIAA X Cztery wehikuły SM-4 przykryli siatką, by ich nie wy, patrzono podczas rutynowych obserwacji terenu. Wyrafinowane techniki elektronicznego nadzoru wykryłyby pojazdy, ale na szczęście ustawiono je daleko. Karamazow był przecież znany ze swojej bezwzględności. Tankietki zniknęły Michaelowi z oczu. Wiedział, że udają się na pozycje położone po drugiej stronie oznaczonego miejsca. Trzech mężczyzn pozostało z tyłu przy Esemkach. Ludzie z oddziału Schmidta, Hammerschmidt, jego sierżant i pięciu z obsługi poderwali się ze swoich siedzeń, gdy Michael skoczył z radości. Karamazow postąpił tak, jak przewidywał młodszy Rourke. - Jedzie! - zawołał. - Jest około pięciu minut drogi od punktu obserwacji. Koparki trochę go opózniają. Teraz działamy według planu. Sierżancie Dekker, wezmie pan trzech ludzi, panią doktor i odetnie im pan drogę na południe. Kapitan Hammerschmidt, dwóch pozostałych i ja - odetniemy Rosjanom drogę na północ. - Jesteśmy gotowi, Michael. Amerykanin przytaknął i nałożył keffiję. Chwycił swój M-16, sprawdził gotowość do strzału, po czym zarepetował i zabezpieczył go.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|