Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

owocu, ten zamienił się w lód. Aaricia natychmiast odsunęła się od
niego.
- Thorgalu! Co siÄ™ dzieje?
Teraz już całe drzewo pokryło się szronem, trawa pod stopami
Thorgala także zamarzła. Lód rozprzestrzeniał się i wkrótce ogarnął
cały sad. Przerażona Aaricia coraz bardziej oddalała się od swego
ukochanego. Thorgal chciał do niej podejść, było mu strasznie zimno i
bardzo potrzebował ciepła jej ciała, ale dziewczyna wciąż uciekała.
- Nie, Thorgalu, nie! Nie dotykaj mnie! Wszystko wokół ciebie
zamarza! Wszystko umiera!
Uciekała, nie oglądając się nawet za siebie, prosto w stronę
przepaści.
- Aaricio! Nie!
Ale dziewczyna się nie zatrzymała.
- Aaa! Thorgalu!
Thorgal chciał biec jej na ratunek, ale nie mógł się ruszyć, bo jego
stopy uwięzły w lodzie, wyciągnął tylko rękę...
- Aaricio! Aaricio...
- Obudz się, bękarcie!
Thorgal otworzył oczy. Skostniały z zimna leżał na dnie łódeczki.
Nagle wszystko mu siÄ™ przypomniaÅ‚o. Joründ, Björn, czarodziejka,
Aaricia. Ogród i sad były tylko snem. Albo raczej sennym
koszmarem.
SiedzÄ…cy obok Thorgala Björn obudziÅ‚ go kopniakiem. Thorgal z
trudem próbował się podnieść. Wydawało mu się, że to sam Thor
uderzył go młotem w głowę.
- Gdzie jesteśmy? - bełkotał. - Jak długo spałem?
- A niby skÄ…d mam wiedzieć? - prychnÄ…Å‚ Björn. - WpÅ‚ynÄ™liÅ›my na
Lodowe Morza, gdzie słońce nie zniża się do horyzontu.
Thorgal rozejrzał się. Dookoła, jak okiem sięgnąć, rozciągało się
morze. A gór lodowych było więcej niż chmur na burzowym niebie.
- Umrzemy - powiedziaÅ‚ ponuro Björn. - Umrzemy jak szczury, w
dodatku bez broni, i nigdy nie zaznamy rozkoszy Walhalli!
Nagle podniósł pięści do nieba.
- Aleja nie chcÄ™ umierać, sÅ‚yszysz, Odynie? Ja, Björn Gandalfson,
nie chcę tak umierać!
Wstał z oczyma płonącymi gorączką. Aódka zakołysała się
niebezpiecznie i Thorgal musiał się uczepić burty.
- Björnie! JesteÅ› szalony! Przewrócisz nas!
- Szalony! - wrzasnÄ…Å‚ syn Gandalfa. - Szalony! Jakim prawem
mówisz do mnie w ten sposób? Nie jestem Björnem Szalonym! ChcÄ™
być Björnem Wielkim! BÄ™dÄ™ najwiÄ™kszym wodzem wikingów wszech
czasów. Będę zwycięzcą i zdobywcą.
Aódeczka huśtała się coraz mocniej. Trzeba było koniecznie ją
uspokoić. Thorgal, nie wstając, chwycił za nogi swojego odwiecznego
przeciwnika. Björn straciÅ‚ równowagÄ™ i upadÅ‚ na Thorgala, który
mocno go przytrzymał.
- Odpowiesz mi za tę zniewagę, Thorgalu! - bełkotał. -Zabiję cię i
wypijÄ™ twojÄ… krew.
Thorgal chwyciÅ‚ Björna za koÅ‚nierz tuniki i trzymaÅ‚ go w pewnej
odległości od siebie.
- PrzestaÅ„, Björnie! Uspokój siÄ™! Jeżeli bÄ™dziemy siÄ™ bili, łódka siÄ™
wywróci. W lodowatej wodzie umrzemy, zanim zdążymy ruszyć ręką!
Björn wyrwaÅ‚ siÄ™ z rÄ…k Thorgala. Jego twarz wykrzywiaÅ‚ szaleÅ„czy
grymas. Znowu wstał.
- Uważaj! Góra lodowa! - krzyczał Thorgal.
Ale było za pózno. Gwałtowne uderzenie zachwiało łódką.
Drewniana łupinka bez szkody otarła się o lodowy blok, a wstrząs
wyrzuciÅ‚ Björna za burtÄ™. MiaÅ‚ przy tym niewiarygodne szczęście, bo
wylądował na lodowej krze. Thorgal wyciągnął do niego rękę.
- Björnie! Szybko!
Björn rozglÄ…daÅ‚ siÄ™ zdezorientowany. Jeszcze nie zdawaÅ‚ sobie
sprawy, co się stało, a tymczasem łódka oddalała się unoszona przez
prÄ…d morski.
- Björnie! - woÅ‚aÅ‚ Thorgal. - Daj mi rÄ™kÄ™, szybko!
Björn próbowaÅ‚ dosiÄ™gnąć rÄ™ki Thorgala, ale ten już siÄ™ oddaliÅ‚.
Björn, usiÅ‚ujÄ…c siÄ™ wychylić, o maÅ‚o nie zeÅ›lizgnÄ…Å‚ siÄ™ do wody.
Thorgal rozglądał się, ale nie miał nic, czym mógłby zastąpić wiosła...
- Thorgalu! PrzeklÄ™ty! ChciaÅ‚eÅ› siÄ™ mnie pozbyć! - krzyczaÅ‚ Björn,
a jego postać malała i malała. - Zemszczę się! Zobaczysz, zemszczę
siÄ™!
Do uszu Thorgala docieraÅ‚o już tylko echo krzyków Björna
tkwiącego samotnie wśród lodu. Thorgal oddalał się i z coraz
większym trudem walczył z odrętwieniem spowodowanym zimnem,
zmęczeniem i głodem. Wkrótce zamknął oczy.
A kiedy przed łódeczką wyłoniły się ogromne skały, znajdował się
już na granicy śmierci.
Rozdział 22. Niewolnicy
Blade arktyczne słońce opromieniało ponurym światłem poszarpane
brzegi wyspy. Na nieskazitelnie białym pustkowiu nie było widać
żadnych śladów życia, lecz nagle zza skały wyłoniło się małe białe
zwierzątko. Był to głodny zając szukający bodaj kępki trawy, żeby
napełnić od dawna pusty żołądek. Z szeroko otwartymi oczyma stanął [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates