|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przez co zyskaÅ‚a opiniÄ™ bardzo odważnej. Czasem miaÅ‚a nawet z tego powodu kÅ‚opoty. W wieku szesnastu lat omal nie utonęła z powodu wÅ‚asnej brawury, za co poczÄ…tkowo obwiniano jej przyjaciółkÄ™ Kate, obecnie żonÄ™ Marsha. Dopiero wtedy S R zdaÅ‚a sobie sprawÄ™, że jej zachowanie może sprawiać kÅ‚opot nie tylko jej samej, ale również innym. Od tamtej pory zaczęła zachowywać siÄ™ nieco bardziej rozważnie. Jednak nie do tego stopnia, by przyznać siÄ™ przed kimÅ›, iż panicznie boli siÄ™ bólu, jaki bÄ™dzie jej udziaÅ‚em podczas porodu. - PowinnaÅ› zapisać siÄ™ do tej szkoÅ‚y rodzenia, o której wspominaÅ‚ doktor - Kyle przerwaÅ‚ rozmyÅ›lania Piper. - A ty i twoja żona chodziliÅ›cie do szkoÅ‚y rodzenia? - spytaÅ‚a, starajÄ…c siÄ™ odwrócić uwagÄ™ od swojej osoby. Jednak kiedy dostrzegÅ‚a, jak mięśnie odruchowo mu siÄ™ napięły, pożaÅ‚owaÅ‚a, że zadaÅ‚a to pytanie. - Tak - odparÅ‚ krótko. W ciszy skrÄ™cili w Sunset Avenue. - Opowiedz mi o ojcu dziecka - poprosiÅ‚ nagle, wprawiajÄ…c jÄ… tym pytaniem w zdumienie. RzuciÅ‚a mu ukradkowe spojrzenie. Pytanie byÅ‚o caÅ‚kowicie na miejscu i Kyle zasÅ‚ugiwaÅ‚ na odpowiedz. - PoznaÅ‚am Wesa w Paryżu dwa lata temu. ByÅ‚ reporterem piszÄ…cym o polityce, ja natomiast robiÅ‚am tam zdjÄ™cia do cyklu artykułów o modzie. ByÅ‚ zabawny, czarujÄ…cy i umiaÅ‚ mnie rozÅ›mieszyć - powiedziaÅ‚a, wspominajÄ…c beztroskie miesiÄ…ce, jakie spÄ™dzili razem w stolicy Francji. - ByÅ‚ jednak także trochÄ™ zwariowany i nieodpowiedzialny - ciÄ…gnęła, uzmysÅ‚awiajÄ…c sobie, że to wÅ‚aÅ›nie ta cecha charakteru Wesa, która jÄ… w nim tak bardzo pociÄ…gaÅ‚a, byÅ‚a jednoczeÅ›nie powodem rozpadu ich zwiÄ…zku. Zaczęła nienawidzić tej jego nieustannej potrzeby podejmowania ryzyka, bez którego nie wyobrażaÅ‚ sobie pracy. ZbaczaÅ‚ z prostej drogi, by spotkać niebezpieczeÅ„stwo, jakby wÅ‚aÅ›nie ono, a nie sam temat, byÅ‚o ważniejsze. W koÅ„cu to lekceważenie, jakie okazywaÅ‚ Å›mierci, o którÄ… nieraz siÄ™ ocieraÅ‚, staÅ‚o siÄ™ przyczynÄ… tragedii. WierzyÅ‚a wówczas, że Wes kocha jÄ… tak jak ona jego i że gdyby praca nie pochÅ‚aniaÅ‚a ich tak bardzo, pobraliby siÄ™ i żyli szczęśliwie gdzieÅ› w Europie. Teraz wiedziaÅ‚a, że nie miaÅ‚ takich ambicji. Dla niego liczyÅ‚a siÄ™ tylko kariera, S R nic wiÄ™cej. Dla niej praca też byÅ‚a bardzo ważna. Jeszcze teraz zdarzaÅ‚o jej siÄ™ tÄ™sknić za atmosferÄ… podniecenia i haÅ‚asu, towarzyszÄ…cÄ… każdej sesji zdjÄ™ciowej. WróciÅ‚a do domu, żeby odnalezć siÄ™ jakoÅ› w nowej sytuacji. MiaÅ‚a zostać matkÄ… i to wymagaÅ‚o od niej dokonania przewartoÅ›ciowania pewnych norm, jakimi do tej pory siÄ™ kierowaÅ‚a w życiu. Grozba Huntersów zmusiÅ‚a jÄ… do poproszenia Kyle' a o to, by siÄ™ z niÄ… ożeniÅ‚, ale dziwnie Å›wiadomość, że bÄ™dzie przy jej boku w najbliższym czasie, bardzo podnosiÅ‚a jÄ… na duchu. - Jak zginÄ…Å‚? - Pytanie Kyle'a ponownie wyrwaÅ‚o jÄ… z zamyÅ›lenia. - W wypadku samochodowym w Azji - odparÅ‚a cicho. Bezsensowność tej Å›mierci sprawiÅ‚a, że gdy to mówiÅ‚a gÅ‚os jej zadrżaÅ‚. Kyle wjechaÅ‚ na parking przed klinikÄ… i zatrzymaÅ‚ samochód obok furgonetki Piper. - MusiaÅ‚aÅ› go bardzo kochać - powiedziaÅ‚ miÄ™kko, spoglÄ…dajÄ…c jej prosto w oczy. Ton jego gÅ‚osu sprawiÅ‚, że Å‚zy napÅ‚ynęły jej do oczu. Zanim zdążyÅ‚a cokolwiek odpowiedzieć, wyszedÅ‚ z samochodu. OdsunÄ…Å‚ przednie siedzenie i siÄ™gnÄ…Å‚ po Å›piÄ…cÄ… April. - Obudz siÄ™, skarbie - powiedziaÅ‚, biorÄ…c jÄ… na rÄ™ce. - Już jesteÅ›my w domu? - spytaÅ‚a sennym gÅ‚osem dziewczynka. - Tak. Zaraz bÄ™dziesz w łóżku, mÅ‚oda damo. - A moja sukienka? - April w jednej chwili caÅ‚kiem siÄ™ obudziÅ‚a. Postawiona na ziemi pobiegÅ‚a na drugÄ… stronÄ™ samochodu. - Jest tutaj. - Piper wyjęła pakunek zza tylnego siedzenia. - Nie zapomnij powiesić jej na wieszaku. - Na pewno to zrobiÄ™. - Uszczęśliwiona, odebraÅ‚a pudÅ‚o z rÄ…k Piper. - DziÄ™ki za obiad - powiedziaÅ‚a Piper, szukajÄ…c w torbie kluczyków do furgonetki. - CaÅ‚a przyjemność po mojej stronie. - Tato, nie pocaÅ‚ujesz Piper na dobranoc? - spytaÅ‚a April. - Sara mówi, że S R narzeczeni caÅ‚ujÄ… siÄ™ przez caÅ‚y czas, wiÄ™c chyba musisz pocaÅ‚ować Piper. Piper spojrzaÅ‚a na Kyle'a. DostrzegÅ‚a w jego oczach jakiÅ› bÅ‚ysk, na widok którego zaczęła caÅ‚a drżeć. Zanim zdążyÅ‚a poruszyć siÄ™ lub coÅ› powiedzieć, postÄ…piÅ‚ krok do przodu i pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ…. Jego usta byÅ‚y miÄ™kkie i ciepÅ‚e, czuÅ‚e i delikatne. Przez kilka chwil czuÅ‚a ich dotyk na swych wÅ‚asnych, po czym Kyle odsunÄ…Å‚ siÄ™. - Dobranoc, Piper. - Dobranoc. Drżącymi rÄ™kami otworzyÅ‚a drzwi samochodu i usiadÅ‚a za kierownicÄ…. PomachaÅ‚a April na pożegnanie i odjechaÅ‚a, czujÄ…c na ustach smak pocaÅ‚unku Kyle'a. ROZDZIAA SIÓDMY Piper staÅ‚a w sypialni na ranczu, wpatrujÄ…c siÄ™ w swoje odbicie w ogromnym lustrze. MiaÅ‚a na sobie biaÅ‚Ä… sukienkÄ™ z welonem, na wybór której nalegaÅ‚a matka, a ciemne wÅ‚osy zwiÄ…zaÅ‚a w luzny kok na karku. NadszedÅ‚ dzieÅ„ jej Å›lubu. Powinna czuć siÄ™ z tego powodu podekscytowana, lecz zamiast tego byÅ‚a spiÄ™ta i blada jak Å›ciana. W ostatnim tygodniu nieustannie zadawaÅ‚a sobie pytanie, czy nie popeÅ‚nia najwiÄ™kszego bÅ‚Ä™du w życiu. Czy zawieranie małżeÅ„stwa bez miÅ‚oÅ›ci ma sens? Co bÄ™dzie, jeÅ›li okaże siÄ™, że macierzyÅ„stwo nie sprawia jej radoÅ›ci? To prawda, że bardzo zaprzyjazniÅ‚a siÄ™ z April i lubiÅ‚a jej towarzystwo, ale nie znaczy to, iż potrafi zajmować siÄ™ noworodkiem. ByÅ‚a przepeÅ‚niona wÄ…tpliwoÅ›ciami i obawami, które czasem doprowadzaÅ‚y do tego, że zaczynaÅ‚a siÄ™ zastanawiać, czy nie powinna po prostu przyjąć propozycji Huntersów. Nie! Takie wyjÅ›cie z sytuacji nie wchodziÅ‚o w grÄ™. Nie porzuci swojego dziecka za żadnÄ… cenÄ™. ZresztÄ…, zapewne nie byÅ‚a pierwszÄ… kobietÄ… na Å›wiecie, którÄ… przeraża perspektywa macierzyÅ„stwa i która obawia siÄ™ przyjąć na siebie S R odpowiedzialność za nowo narodzone życie. A poród? Sama myÅ›l o tym, co jÄ… czeka, wprawiaÅ‚a jÄ… w stan skrajnego niepokoju. Chwila, której tak siÄ™ baÅ‚a, zbliżaÅ‚a siÄ™ nieubÅ‚aganie. Pukanie do drzwi przerwaÅ‚o jej rozmyÅ›lania. - Hej, Piper, to tylko my. - Spencer i Marsh wetknÄ™li gÅ‚owy przez drzwi. - PrzyszliÅ›my zobaczyć, jak sobie dajesz radÄ™. Widok braci jak zawsze napeÅ‚niÅ‚ jÄ… radoÅ›ciÄ…. UÅ›miechnęła siÄ™ na powitanie. - CieszÄ™ siÄ™, że wpadliÅ›cie. PotrzebujÄ™ towarzystwa. Obaj bracia wyglÄ…dali niezwykle elegancko. Spencer, który byÅ‚ Å›wiadkiem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|