Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-Jedno lub dwa.
Reba skrzywiła się.
-Warto było.
- Co było warto?
73 -
-Wystraszyć się śmiertelnie, żebym mogła cię docenić. Jest pan
cholernie dobrym kierowcÄ…, panie Walker.
-A ty jesteÅ› cholernie dobrÄ… pasażerkÄ…. Szczerze mówiÄ…c, spodzie­
wałem się, że będziesz krzyczała ze strachu.
- Bałam się, że może to rozproszyć twoją uwagę - przyznała Reba.
-Jesteś równie piękna jak inteligentna- powiedział Chance z a-
probatÄ…. UjÄ…Å‚ jej rÄ™ce i pocaÅ‚owaÅ‚ czerwone Å›lady, które zostawiÅ‚y pa­
znokcie.  Powinienem ci kazać założyć rękawiczki.
- Rękawiczki? Przecież nic jest zimno.
- Skóra jest twardsza od paznokci - zażartowaÅ‚ i ponownie skon­
centrował uwagę na drodze. - Skała też jest twardsza. W Cesarzowej
Chin będziesz potrzebowała rękawiczek, jeśli nie chcesz mieć rąk tak
okropnych jak moje.
- Twoje rÄ™ce nic sÄ…okropne - zaprotestowaÅ‚a Reba, przypomniaw­
szy sobie, jak delikatnie potrafił ją dotykać.  Są takie jak ty: silne,
wrażliwe i twarde. Ale na pewno nie okropne. Co to, to nic.
Toyota zatrzymaÅ‚a siÄ™ gwaÅ‚townie. Chance odpiÄ…Å‚ pas bezpieczeÅ„­
stwa, pochyliÅ‚ siÄ™ i pocaÅ‚owaÅ‚ RebÄ™ tak, że zaparÅ‚o jej dech w pier­
siach. Po chwili ponownie zapiÄ…Å‚ pas i skupiÅ‚ siÄ™ na karkoÅ‚omnej jez­
dzie. Reba odetchnęła głęboko i przygotowała się na Jedno czy dwa
trudne miejsca" przed nimi.
Chance pomógÅ‚ jej odwrócić od nich myÅ›li, snujÄ…c opowieÅ›ci o prze­
szÅ‚oÅ›ci geologicznej tego terenu. OpowiadaÅ‚ jej o pÅ‚ytach kontynental­
nych, które nasuwały się powoli na siebie i powodowały trzęsienia ziemi
w różnych częściach świata. Skorupa ziemska ulegała pofałdowaniu,
magma wylewała się z głębi ziemi, zastygając w granitowe masy. Mówił
o trzÄ™sieniach ziemi i wypiÄ™trzaniu siÄ™ gór, o roztopionych skaÅ‚ach prze­
suwajÄ…cych siÄ™ pod powierzchniÄ… ziemi, niczym poruszajÄ…cy siÄ™ we
śnie smok.
Te drobne przemieszczenia skorupy ziemskiej odbywają się także
dzisiaj, rejestrowane tylko przez najczulsze urządzenia. Setki drgań
poruszajÄ… ziemiÄ™ jak podÅ›wiadome skurcze rozżarzonego smoka, drze­
miącego głęboko pod jej powierzchnią, i za każdym razem, gdy smok
się porusza, potrząsa ziemiąz niezwykłą siłą i niszczycielskimi skutkami.
Chance minÄ…Å‚ fragment crodujÄ…cego granitu, którego skÅ‚ad che­
miczny uległ zmianie pod wpływem deszczu, słońca i wiatru. Skała
miała kolor jasnopomarańczowy, łatwo się kruszyła, co sprawiało, że
jechało się po niej jak po błocie.
- 74 -
- Mogłabym znienawidzić granit - westchnęła Reba, gdy Chance
wyprowadził toyotę z zakrętu kontrolowanym poślizgiem.
- A pegmatyt?
- A co to takiego?
Uśmiechnął się kącikami ust.
- To coś podobnego do granitu. Występuje pod postacią dajków, intru-
zji i żył. I co najważniejsze - dodał  bez pegmatytu nie ma turmalinu.
- Zaczynam kochać pegmatyt.
- Przypuszczałem, że go pokochasz.
- Gdzie można go znalezć?
-Co?
- Pegmatyt.
- Prawdopodobnie w tej chwili przejeżdżamy nad jego pokładami.
Reba spojrzała przez okno na przesuwający się szybko krajobraz.
- Wygląda na ił.
- Pegmatyt jest pod tym iłem.
-Ale gdzie?
Chance roześmiał się.
- Gdybym to wiedział, natychmiast wykupiłbym tu działkę. Wiem
tylko, że rejon Pala, w San Diego  mchem ręki wskazał otaczającą
ich krainę-jest usiany pegmatytem, i że w niektórych z tych arcybo-
gatych złóż znajdujÄ… siÄ™ krysztaÅ‚y rubelitu, dla ciebie -turmalinu, o ab­
solutnie unikalnym kolorze. Na całym świecie nie ma nic, co mogłoby
się równać z różowym turmalinem z Pala.
" - Bardzo dużo wiesz na ten temat - zauważyÅ‚a Reba, przypomniaw­
szy sobie, jak dokładnie określił pochodzenie chińskiej buteleczki na
łzy. - Znasz historię turmalinu, geologię, wartość. Wszystko.
Na ułamek sekundy rysy Chance'a stwardniały. Potem powiedział
obojętnie:
- Turmalin z Pala jest znany na całym świecie. Każdy poszukiwacz
drogich kamieni, godny tego miana, słyszał o nim.
Zanim Reba zdążyÅ‚a odpowiedzieć, toyota zaczęła zjeżdżać ze stro­
mej skarpy. Przed nimi znajdowała się niewielka pryzma ziemi, którą
ktoÅ› usypaÅ‚ buldożerem na koÅ„cu szosy, naprzeciw wejÅ›cia do kopal­
ni. Wejście do Cesarzowej Chin stanowiła niewielka, poszarpana dziura,
wykopana u podnóża stromego zbocza. Ale to nie kopalnia przykuła
uwagę Reby, lecz zaparkowany przed nią poobijany dżip. Ktoś był
w środku.
- 75-
5
hancc ustawił toyotą w ten sposób, że przód samochodu
skierowany byÅ‚ w stronÄ™, z której nadjechali. ZaciÄ…gnÄ…Å‚ ha­
mulec, lecz nie wyłączył silnika. Jedną ręką odpiął siatkę,
która zabezpieczaÅ‚a bagaż. OtworzyÅ‚ ciężkÄ… skrzyniÄ™ na na­
rzędzia i wyciągnął z niej strzelbę. Strzelba miała dość długą
C
lufÄ™, lecz nie nadawaÅ‚a siÄ™ do polowaÅ„. Chance obchodziÅ‚ siÄ™ z niÄ… rów­
nie swobodnie, co z samochodem. ObejrzaÅ‚ broÅ„ i wÅ‚ożyÅ‚ nabój do ko­
mory. Rozległ się metaliczny dzwięk, przyprawiający Rebę o dreszcze.
- Potrafisz siÄ™ tym posÅ‚ugiwać, prawda? - zapytaÅ‚ spokojnie i po­
dał jej strzelbę.
Reba pokręciła przecząco głową i cofnęła się.
-Nie.
- Cholera. JesteÅ› przystosowana do życia w mieÅ›cie, ale na pust­
kowiu stajesz siÄ™ zupeÅ‚nie bezradna. - W lusterku wstecznym spraw­
dził wejście do kopalni. W zasięgu wzroku nie było nikogo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates