Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamki kruchymi drucianymi wytrychami, śrubokrętami i
kartami kredytowymi i nigdy żadnej z tych rzeczy nie
zniszczyła.
Przybrała nieobecny i trochę odpychający wyraz
twarzy i żadna z mijanych osób nie zwróciła na nią uwagi.
Przynajmniej miała pewność, że Wybrani są zajęci rozmową
z Isabellą, a pozostałym uczniom i nauczycielom może w
razie czego bez problemu naściemniać. Mogła trafić tylko na
jedną osobę, której naprawdę się bała: portier Marat. Ale
nigdzie nie było go widać.
Nonszalanckim krokiem przemierzyła wschodni
korytarz i dotarła na drugie piętro. Pokój Alice i Keiko nie
był trudny do znalezienia, mniej więcej wiedziała, gdzie jest,
i jakże miło ze strony akademii, że na drzwiach umieszcza
tabliczki z nazwiskami.
Szybko rozejrzała się po korytarzu i przysunęła do
drzwi. %7ładnego dzwięku. Nie słyszała radia, skrzypienia
długopisu po papierze, szelestu przewracanych kartek
czasopisma, nawet chrapania. Albo pokój był pusty, albo
Alice mocno spała, niewrażliwa na to, co się dzieje dookoła.
Jeśli spała, Cassie mogła się tam wślizgnąć; była dobra w
cichym poruszaniu się po pokojach, w których ktoś spał, i nie
tylko tam. Przynajmniej wiedziałaby, że z Alice wszystko w
porządku. To byłoby pocieszające. Jeśli zaś jej tam nie było...
Nie można przepuścić takiej okazji, aby trochę nie powęszyć.
Nacisnęła klamkę bez żadnego skutku. Zamknięte, ale
140
nie spodziewała się niczego innego. Otworzyła spinkę
Isabelli i wsunęła ją w zamek. Mogłaby to zrobić z
zamkniętymi oczami. Dosłownie. Mogła to nawet zrobić,
opierajÄ…c siÄ™ odrzwi i jak gdyby nigdy nic, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ po
korytarzu...
Wewnątrz zamka końcówka wytrychu coś złapała.
Ostatni skręt, ostatnie popchnięcie, obrót palców i zamek
ustąpił z cichym kliknięciem. Cassie wstrzymała oddech na
długą bolesną chwilę, ale z pokoju wciąż nie dobiegał żaden
dzwięk. Znowu nacisnęła klamkę, która cicho się obróciła, i
drzwi stanęły otworem.
Zwiatło w środku było przytłumione, rzucane tylko
przez jedną lampę z różowym kloszem, ale Cassie widziała
Alice leżącą na swoim łóżku na kołdrze. Miała na sobie
haftowaną białą, bawełnianą piżamę, luzną, nieskazitelnie
czystą, błyszczącą i wyglądającą na drogą. Na pewno nie
miała jej na sobie przez całą chorobę. Leżała na boku twarzą
do drzwi, jej włosy były rozpuszczone, zakrywały szyję i
czoło. Rękę miała luzno wyciągniętą przed piersią, jedną
nogę zgiętą, prawie jakby ktoś ją ułożył po wypadku.
Cassie zauważyła to wszystko w jednej chwili i bardzo
dokładnie. I widziała też, że Alice ma otwarte oczy.
Spanikowana wymamrotała jakąś wymówkę, ale dziewczyna
nawet nie drgnęła. Jej spojrzenie było tak puste, że przez
jedną okropną chwilę Cassandra myślała, iż koleżanka nie
żyje. Ale potem dotarł do niej ledwo słyszalny płytki oddech.
 Keiko?  wymamrotała Alice.  To ty?
Szybko i cicho Cassie zamknęła drzwi.
 Keiko, proszę, nie  głos był niewyrazny, ale
słyszała w nim łzy, którymi Alice nie mogła płakać, bo była
zbyt słaba.  Proszę, nie znowu. Mam dość. Proszę?
Dziewczyna wiedziała, że nie powinna się odzywać,
141
ale Alice wyglądała na tak przerażoną, że nie mogła się
powstrzymać.
 Alice, Alice, już dobrze  przycupnęła przy łóżku i
wzięła ją za bezwładną rękę.
 Keiko?
 Nie. To ja, Cassie Bell. Alice?
Wydawało się, że wycieńczona blondynka nie słyszy.
 ProszÄ™, nie...
 Alice  wyszeptała nagląco Cassie  Alice, muszę ci
pomóc. Nie wiem jak. Co robić? Do kogo zadzwonić? Alice,
proszę, obudz się, posłuchaj mnie.
Rozejrzała się gwałtownie po pokoju. Na stoliku
nocnym leżała komórka, Cassie otworzyła ją i przewinęła
listę kontaktów. Abbie. Babcia Colette. Jack. Keiko. Mama...
Mama? Co może powiedzieć mamie Alice? Czy
miałaby blade pojęcie, o czym Cassie mówi? Czy
potraktowałaby ją poważnie?  Nikt nigdy nie wierzył
Kasandrze. Nikt . Bezradna, zdała sobie sprawę, że nie wie,
jak matki reagują w takich sytuacjach. Przełożeni w domach
opieki przecież się nie liczą. Na pewno nie ci, których znała...
Nagle miała ochotę się rozpłakać. Czy to użalanie się
nad sobą?, pomyślała z pogardą. Czy to widok Alice, takiej
biednej, leżącej bezradnie? To, że ledwo mogła mówić, ale i
tak błagała... Z palcem nad klawiaturą Cassie wpatrywała się
w podświetlone  mama . Klamka w drzwiach się poruszyła.
W otwartym już zamku zachrobotał klucz.
Cassie skoczyła na równe nogi. Z zewnątrz dobiegł ją
głos wymieniający ze zniecierpliwieniem uprzejmości z kimś
na korytarzu. Nie słyszała słów, ale ten głos poznałaby
wszędzie.
Keiko.
142
ROZDZIAA 15
 Sprawa wygląda tak  Keiko usiadła na brzegu
łóżka. Podniosła rękę Alice i masowała ją odruchowo, jakby
chcąc ogrzać. Japonka wyglądała... strasznie. Niemal tak zle
jak Alice: blada, chuda, wycieńczona. Garbiła się jak stary
człowiek. Pachniała jakimś dziwnym zapachem, którego
Cassie nie mogła zidentyfikować.  Rozwijam się. Jestem
głodna. Co mogę powiedzieć? Rozwój przyspieszył 
zaśmiała się sucho.  Potrzebuję cię, ale to już nie potrwa
długo, obiecuję. Pytałam Starszego. To się niedługo skończy,
a tobie nic nie będzie. Nawet nie będziesz tego pamiętała.
Dlatego właśnie daliśmy ci drinka.
Ukryta w ciemnościach łazienki Cassie patrzyła,
przerażona i zafascynowana. Drzwi były lekko uchylone, nie
odważyła się ich zamknąć, kiedy weszła Keiko, bojąc się że
dziewczyna to usłyszy. Teraz obawiała się, że wyda ją bicie
serca, tak głośno i rozpaczliwie waliło jej w piersi, krew
pulsowała ogłuszająco. Stała w kabinie prysznicowej,
przyciskając plecy do wyłożonej kafelkami ściany, osłonięta
tylko szklanymi drzwiami  nie była zbyt dobrze ukryta. Bez
paniki, powtarzała. Nie ruszaj się, a ona sobie pójdzie.
BÅ‚agam, niech nie musi siusiu...
Alice przestała protestować. Wciąż leżała na boku,
usiłując zwinąć się w kłębek, ale Keiko złapała ją za ramię i
bez wysiłku przewróciła na plecy. Współlokatorka patrzyła w
sufit, trzęsąc się z przerażenia.
 Szsz, spokojnie, będzie dobrze. Wiem, że czujesz się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates