[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niÄ… kilka słów przed snem, ledwo przyÅ‚ożyÅ‚a gÅ‚owÄ™ do poduszki, natychmiast zasnęła. ZresztÄ… Clodia byÅ‚a nastawiona tak wrogo, że Anaíd z miejsca straciÅ‚a ochotÄ™, by silić siÄ™ na nawiÄ…zanie przyjazni, której ona wyraznie nie chciaÅ‚a. ZapadÅ‚a w gÅ‚Ä™boki zdrowy sen, lecz przed Å›witem poczuÅ‚a w nodze ból, który przeniósÅ‚ jÄ… w niepokojÄ…cy stan czuwania. PrzyÅ›niÅ‚ jej siÄ™ koszmar, e którym ponownie zderzyÅ‚a siÄ™ z niewidzialnÄ… przeszkodÄ…, kloszem, i na nowo zaczęła odczuwać rozdzierajÄ…cy ból, jakby ktoÅ› nożem obdzieraÅ‚ jÄ… ze skóry. Zaniepokojona otworzyÅ‚a oczy i dostrzegÅ‚a jak, Clodia, ubrana, wchodzi do domu przez okno od strony ogrodu. Pokój dziewczynki wychodziÅ‚ na poÅ‚udnie, zajmowaÅ‚ pierwsze piÄ™tro starego domu o grubych Å›cianach. Clodia wspięła siÄ™ widocznie po gaÅ‚Ä™ziach czereÅ›ni rosnÄ…cej pod samym oknem. Widać byÅ‚o już pierwsze promienie sÅ‚oÅ„ca i Clodia, przyzwyczajona przemykać niezauważalnie, rozebraÅ‚a siÄ™ bezszelestnie i wsunęła pod Å›wieżą koÅ‚drÄ™. Anaíd nie mogÅ‚a siÄ™ powstrzymać od zadania pytania. - Gdzie byÅ‚aÅ›? Clodia poderwaÅ‚a siÄ™, zrozumiawszy, że zostaÅ‚a nakryta. - ZledziÅ‚aÅ› mnie? Anaíd pomyÅ›laÅ‚a, że zachowuje siÄ™ gÅ‚upio. - ObudziÅ‚aÅ› mnie, wchodzÄ…c do pokoju. - No proszÄ™, ale masz wrażliwy sÅ‚uch! - Dlaczego weszÅ‚aÅ› do pokoju przez okno? - Jak ci siÄ™ wydaje? Mama nie pozwala mi wychodzić z domu. Anaíd poczuÅ‚a siÄ™ w obowiÄ…zku ostrzec jÄ…: - Siedem dziewczyn takich jak my straciÅ‚o życie. Clodia rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™. - UwierzyÅ‚aÅ› w to? - PrzyjechaÅ‚am tu, uciekajÄ…c przed jednÄ… Odish. Clodia jednak nie wydawaÅ‚a siÄ™ poruszona tÄ… informacjÄ…. - Tak ci powiedziaÅ‚y. Anaíd nie dawaÅ‚a siÄ™ zastraszyć ironicznemu tonowi Clodii. - Nie jestem donosicielkÄ…, ale też nie idiotkÄ…, musimy zachować ostrożność. - Doprawdy? A jakÄ… to niby? - Nosić tarczÄ™ i nie oddalać siÄ™ same. Clodia wyglÄ…daÅ‚a na rozdrażnionÄ…. - Już o tym wygadaÅ‚aÅ›, prawda? - O czym? - O tarczy. Moja mama kazaÅ‚a ci mnie pilnować i powiedzieć, jeÅ›li zdejmÄ™ ochronÄ™. - ZdjęłaÅ› ochronÄ™? - Nie bÄ™dÄ™ nosić przez caÅ‚y dzieÅ„ tego ortopedycznego gorsetu. Anaíd miaÅ‚a dwa wyjÅ›cia: powiedzieć Valerii, że jej córka to skoÅ„czona kretynka, albo przemilczeć sprawÄ™. JeÅ›li nic nie powie, odpowiedzialność za wyczyny Clodii spadnie na jej gÅ‚owÄ™. JeÅ›li siÄ™ wygada, na zawsze pozostanie znienawidzonÄ… donosicielkÄ…. - W porzÄ…dku. Twoja sprawa - szepnęła i odwróciÅ‚a siÄ™, ponownie próbujÄ…c zasnąć. ClodiÄ™ zaciekawiÅ‚o co oznacza ten komentarz. - Przekażesz wiadomość przeÅ‚ożonym? - Nie. - W takim razie co chciaÅ‚aÅ› powiedzieć, jeÅ›li mi wolno spytać? - %7Å‚e skoro masz ochotÄ™ zostać ofiara numer osiem, twój problem. Anaíd odwróciÅ‚a siÄ™ do Å›ciany, usatysfakcjonowana. JeÅ›li nie zdoÅ‚aÅ‚a przestraszyć Clodii, przynajmniej daÅ‚a jej do myÅ›lenia. Tymczasem Clodia wyciÄ…gnęła w jej stronÄ™ Å›rodkowy palec i też odwróciÅ‚a siÄ™ na drugi bok. ROZDZIAA XVII PAAAC CZAROWNIC Neoklasyczny paÅ‚acyk z marmurowymi kolumnami wznosiÅ‚ siÄ™ na samym szczycie wzgórza, skÄ…d roztaczaÅ‚ siÄ™ widok za ZatokÄ™ MesyÅ„skÄ…. Selene uwielbiaÅ‚a przechadzać siÄ™ po porastajÄ…cych okolicÄ™ romantycznych ogrodach, bÅ‚Ä…dzić wÅ›ród labiryntów grzybów, gasić pragnienie napojem orzezwiajÄ…cym pod osÅ‚onÄ… dachu gloriety, zanurzać dÅ‚oÅ„ w sadzawce wypeÅ‚nionej kolorowymi rybkami i kontemplować biaÅ‚e rzezby zÅ‚upione z rozsianych po wyspie greckich nekropolii. OdkÄ…d tutaj przybyÅ‚a, nie opuÅ›ciÅ‚a murów paÅ‚acu, ku rozpaczy Salmy, która co dzieÅ„ kusiÅ‚a jÄ… imprezami, z jakich sÅ‚ynÄ… noce Palermo. Selene wybraÅ‚a odpoczynek i napawanie siÄ™ przyjemnoÅ›ciami, jakie oferowaÅ‚o jej schronienie na wsi. DoceniaÅ‚a szyk mebli ze szlachetnego drewna, szacowaÅ‚a wartość fresków zdobiÄ…cych Å›ciany sal, perskich dywanów pokrywajÄ…cych podÅ‚ogi, syryjskich gobelinów upiÄ™kszajÄ…cych jadalniÄ™, toskaÅ„skiej broni poÅ‚yskujÄ…cej w korytarzach i dumnie prezentujÄ…cych siÄ™ schodów frontowych. Niezdolna byÅ‚a uwierzyć, że to wszystko, jak okiem siÄ™gnąć, należy do niej. Jej wÅ‚asnoÅ›ciÄ… byÅ‚ także jacht przycumowany w prywatnym porcie w zatoczce oraz szybkie czarne BMW z szoferem, który zawsze gotów byÅ‚ zawieść jÄ… tam, gdzie sobie zażyczy. Mimo to Selene nie ruszaÅ‚a siÄ™ na krok ze swojego sanktuarium. W szkatuÅ‚ce bÅ‚yszczaÅ‚y diamenty, lecz zakÅ‚adaÅ‚a je tylko na noc i kiedy byÅ‚a sama. GasiÅ‚a wtedy Å›wiatÅ‚a i po omacku wsuwaÅ‚a na palce pierÅ›cionki z brylantami. PoruszaÅ‚a rÄ™kami, naÅ›ladujÄ…c ruchy motylich skrzydeÅ‚ na wietrze, otwieraÅ‚a okna i wpatrywaÅ‚a siÄ™ w księżyc. Chociaż tÄ™skniÅ‚a za ujadaniem wilków poÅ›ród górskich szczytów i czystym powietrzem Pirenejów, jej zmysÅ‚y powoli przyzwyczajaÅ‚y siÄ™ do ciepÅ‚a wydzielanego o zachodzie sÅ‚oÅ„ca przez sosny, sÅ‚onego smaku morza, nagrzanego piasku na plaży i popoÅ‚udniowej duchoty, przed którÄ… siÄ™ kryÅ‚a w pomieszczeniach o wysokich sufitach, z osÅ‚oniÄ™tymi okiennicami oknami, niewpuszczajÄ…cymi upaÅ‚u do wnÄ™trza. W jedno z takich popoÅ‚udni, kiedy mocne sÅ‚oÅ„ce rozleniwiaÅ‚o nawet muchy, odbierajÄ…c im chęć do latania, usÅ‚yszaÅ‚a rozmowÄ™. WyostrzyÅ‚a sÅ‚uch i zamarÅ‚a bez ruchu. RozmowÄ™ prowadziÅ‚y miÄ™dzy sobÄ… dwie wiejskie dziewczyny, które wyposażone w wiadra i szmaty myÅ‚y okna. Chociaż rozmawiaÅ‚y w narzeczu sycylijskim, Selene bez problemu rozumiaÅ‚a treść ich dialogu. - Najpierw plaga, która zrujnowaÅ‚a naszych paÅ„stwa. - To nie wystarczy, Conccetto. - Dotknęła tylko ziemie ksiÄ™cia. - No i co? - SkÄ…d przybyÅ‚a szaraÅ„cza, Marello? Jakim sposobem nagle pojawiÅ‚a siÄ™ chmura szkodników, a zaraz potem rozpÅ‚ynęła, jakby nigdy nic? Nigdzie byÅ‚o widać, że nadlatuje. SzaraÅ„cza nie przeleciaÅ‚a przez cieÅ›ninÄ™, bo nie byÅ‚o jej na półwyspie. - Nie możesz twierdzić, że sÄ… czarownicami, tylko dlatego, że szaraÅ„cza zniszczyÅ‚a zboże. - A ogrody? - Nie, w to nie wierzÄ™. - WidziaÅ‚am na wÅ‚asne oczy, Marello. Popatrz na mnie, moje oczy widziaÅ‚y jak pożółkÅ‚a trawa pozieleniaÅ‚a i staÅ‚a tak samo piÄ™kna, jak ta z pola golfowego. Natychmiast po tym, jak ciemnowÅ‚osa pani wypowiedziaÅ‚a jakieÅ› sÅ‚owa. - JeÅ›li sÄ… czarownicami, to dlaczego posÅ‚aÅ‚y po malarza Grimaldiego, żeby pomalowaÅ‚ Å›ciany, a nie użyÅ‚y czarów? - Bo tego by byÅ‚o już za wiele, można by siÄ™ zorientować. - PrzesÄ…dy. - Nie sÅ‚yszaÅ‚aÅ› plotek, jakie krążą po Katanii? - Jakich plotek? - Zniknęły dzieci i znaleziono wykrwawionÄ… dziewczynkÄ™. - Co chcesz przez to powiedzieć? - Kiedy przyjechaÅ‚y panie, zauważ, tamtej nocy, dokÅ‚adnie tamtej nocy, zniknęło dziecko, a co w tym wszystkim najgorsze, to... - Co? - SÅ‚yszaÅ‚am pÅ‚acz dziecka w paÅ‚acu. - Nie, niemożliwe, chcesz powiedzieć, że... - To one! CiemnowÅ‚osa wychodzi ich szukać, utacza ich krwi. - Ruda jest wiÄ™kszÄ… czarownicÄ…? - Ma czerwone wÅ‚osy. To byÅ‚a jej sprawka. - Co robimy? Powiemy o tym komuÅ›? Obie dziewczyny pobladÅ‚y. Przed nimi, niczym zjawa, stanęła tajemnicza kobieta o czerwonych wÅ‚osach, spoglÄ…dajÄ…c na nie zza szyby
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|