|
|
|
|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
* Hałas ranił jego uszy. Zaczął się i zatrzymał, zaczął i zatrzymał rozrywając jego głowę na kawałki. Po tym, co wydawało się godzinami tortur, rozpoznał dzwięk swojego telefonu. Wyciągnął gl z kieszeni marynarki i wyciszył. Jego oczy były zlepione przez skorupę. Bolała go głowa. Gdzie był? Na zewnątrz. Zerwał się na nogi. Nagły ruch przyniósł ze sobą falę bólu, niewyrazne widzenie. Potrząsnął głową, żeby rozjaśnić umysł i przygotował się do jej kolejnego ciosu a wtedy uświadomił sobie że znikła. Upadł na kolana wdzięczny za to że żyje. Krzywiąc się zbadał guz z tyłu głowy i obrzęk na szczęce. Już podniesienie ręki sprawiło, że zabolały go żebra. Musiały być pęknięte. Jego koszula trzepotała na wietrze. Spojrzał w dół i odkrył dużą literę A wyrytą na jego piersi. Była wielka jak jego dłoń. Zdumiony prześledził jej kontur palcem, próbując dowiedzieć się co to znaczyło. Swędziało, ale nie bolało. W porównaniu z pozostałymi szkodami jakie mu wyrządziła, był to delikatny pocałunek. Dlaczego go nie zabiła? Telefon znowu zadzwonił. Tym razem sprawdził kto dzwonił. Gregor. - %7łyjesz? Nie sądził, że głowa bolała go by tak mocno gdyby był martwy. - Nie zameldowałeś się. Złapałeś ją? Obiecał swoim braciom, że zda raport Gregorowi o świcie każdego dnia. Mikhail spojrzał na niebo. Która była godzina? Los Angeles nigdy nie było prawdziwie ciemne, zwłaszcza gdy było zachmurzone. Niskie, mroczne chmury odbijały światła latarni, ale mógł jasno odczytać ten znak aby wiedzieć iż świt się zbliża. - Nie. Muszę już iść. Jestem na zewnątrz. - Co? Dlaczego do cholery nie zabrałeś nas ze sobą? Gdzie jesteś? Jesteś... Mikhail rozłączył się. Masując żebra, podszedł na krawędz dachu i spojrzał w dół, krzywiąc się na myśl o zeskoczeniu na ziemię. Zamiast tego wybrał nieco mnie bolesną opcję jaką było przeskoczenie na następny dach. Ten jeden miał drzwi, które oznaczały klatkę schodową prowadzącą w dół. Złamał zamek i wślizgnął się w uspokajającą ciemność. W środku oparł się o zimną, zbudowaną z pustaków ścianę i odpoczął. Ból, bliska ciemność i powiew świtu wspomnienie o poranku po którym Alya zostawiła go dla Courtableu dobiła go jeszcze bardziej - ranek o którym zabronił sobie myśleć przez wiele lat. Po walce z Courtableu - choć nazwanie tego walką było jak przyznanie mu zbyt wielkiej pochwały - pojechał swoim rowerem na plażę, odrętwiały z bólu, upokorzony i najbardziej z tego wszystkiego ponura nicość była odczuwalna w jej nieobecności. W słabym świetle przedświtu wszedł do wody po kolana, gotów powitać wschodzące słońce. Morze zmyłoby jego prochy. Jego ojciec znalazł go w momencie zanim słońce rozrosło się na horyzoncie. Mikhail walczył z nim a jego ojciec pokonał go, trzymając jego głowę pod walącymi falami do momentu gdy już nie mógł walczyć i zaciągnął go do rodzinnej furgonetki zanim oboje się spalili. Musieli się ukrywać na tyłach furgonetki aż do zachodu słońca. Skulony w ciemności, z solą i paskiem w ranach, Mikhail próbował być silny. Ale gdzieś w niekończącym się dniu, złamał się pod ciężarem swojej złości i wstydu i płakał jak dziewczyna, zawstydzając samego siebie jeszcze bardziej. Jego ojciec nie mówił zbyt wiele, ale to co powiedział utkwiło w pamięci Mikhaila. Patrząc wstecz, Mikhail zastanawiał się czy jego ojciec nie nałożył na niego subtelnego przymusu. Ale z jakiegoś powodu Mikhail wyłonił się z vana odrodzony. Przysiągł swemu ojcu, że będzie żył, jeśli nie dla miłości to dla służby. I nigdy więcej nie zapłakał. W tym czasie ani on ani jego ojciec nie rozumieli, że walczy z więzią krwi. I było to najlepsze. Gdyby znał prawdę, zapewne zniknąłby następnego dnia i dokończyłby robotę. Wprawdzie jego warunki były niskie, ale wiedział, że było to lepsze niż świt. Znacznie lepsze. Jego dłoń przesunęła się i dotknęła litery A na jego piersi a jego usta wykręciły się w uśmiechu. Rozdział V Alya obudziła się zimn i wilgna, skopała z siebie prześcieradło. - Och - powiedziała otwierając oczy i znajdując swojego kota, Lulu, tuż obok na poduszce, który patrzył na nią zaniepokojony.- Och, dzięki Bogu. W snach walczyła ze swoimi braćmi. Pokonali ją. Toczyli ją po dywanie i wrzucili do morza. Była to rzecz którą by zrobili. Wstrząśnięta i przygnębiona, sięgnęła po Lulu. Kot syknął i przemieścił się, ale Alya potrzebowała czegoś do trzymania, więc zignorowała ostrzeżenie i przyciągnęła ciepłe i puszyste kocie ciało do swoich piersi. Lulu zawyła i ugryzła jej dłoń. Alya pościła i kot odszedł, unoszą wysoko i machając czarnym ogonem. - Jesteś straszną suką - zawołała za nią.- Jesteś suką suk. Opadając na plecy, przytuliła do siebie kocią poduszkę. Była przynajmniej ciepła. Dopadła ją okropna samotność, co zinterpretowała jako niebezpieczną formę użalania się nad sobą. Zwiatło na jej stoliku nocnym mrugnęły spokojnie, mówiąc jej iż system bezpieczeństwa był aktywny. Rozplątała się z prześcieradeł i ruszyła w stronę szafy w rogu pokoju. Monitory były ustawione w lini . Jeden z monitorów ukazywał jej jej ludzkich strażników stojących na stanowiskach. W ciągu kilku minut zmienili się z nocnym zespołem wampirów. Raport ogłosił spokojny dzień. Brak oznak Mikhaila. %7łałowała, że zostawiła go samego. Nie była sobą, skoro pozwoliła sentymentalności
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|
|
|