[ Pobierz całość w formacie PDF ]
natychmiast przyjechać, a on jej wtedy powiedział, że są już u niego Ryan i Sean. - Och, Michael, to cudownie! - wykrzyknęła, szczerze przejęta. - W tej sytuacji nie będę się już tam wybierać, ale gdybyś mnie potrzebował, dzwoń. Mogę być u ciebie już na drugi dzień. Wspomnienie tej obietnicy pomagało mu pokonać uczucie samotności po odjezdzie braci. Miło było wie dzieć, że jeśli tylko zadzwoni, pani Havilcek natychmiast przyleci do Kalifornii. Zdumieniem napawało go od krycie, że po tylu latach nadal kochała go i martwiła się o niego. - Kontaktowałeś się z nimi? - naciskała Kelly. - Po przyjezdzie do Bostonu już nie - przyznał się niechętnie. - Dlaczego? - zapytała ze zdumieniem. Nie był pewny, czy potrafi jej to wytłumaczyć. Kochał swoją przybraną rodzinę. Havilcekowie byli wspaniałymi rodzicami, a z ich córkami nie mógłby czuć się bardziej związany, nawet gdyby były to jego rodzone siostry. Jed nak od chwili gdy Ryan i Sean pojawili się na horyzoncie, wciąż dręczyły go wyrzuty sumienia, że postępuje nielo jalnie. Jakby uczucia do rodzonych braci oznaczały zdradę wobec Havilceków i tego, co dla niego zrobili. Wciąż nie mógł dojść z sobą do ładu i rozpaczliwie próbował znalezć dla wszystkich właściwe miejsce w swoim życiu, które w ostatnich czasach tak dramatycznie się zmieniło. - Zadzwonię do nich, kiedy wszystko jako tako się ułoży - powiedział. - Kiedy? Gdy staniesz na nogi? Nie chcesz, żeby cię oglądali, póki nie będziesz w stu procentach sprawny? Myślisz, że to akurat jest dla nich w tej chwili najważniej sze? - zapytała gniewnym tonem. Michael poczuł się urażony. - Nie, oczywiście, że nie o to chodzi. - A o co? Odwrócił się i spojrzał na nią lodowatym wzrokiem. - Wiesz co, Kelly, może powinniśmy sobie coś wyjaś nić. Masz zrobić wszystko, żebym znowu mógł chodzić. A pozostałą część mojego życia zostaw mnie, dobrze? - Zrobiłabym to, gdyby nie poważne obawy, że posta nowiłeś je idiotycznie zmarnować - odcięła się Kelly. - Ale nie mówmy już o tym. Dam ci spokój na dziś. - Nigdy więcej do tego nie wracaj - powiedział z naci skiem. Posłała mu rozbrajający uśmiech. - Przykro mi, ale nie mogę ci tego obiecać. Nim zdążył jej zagrozić, że ją zwolni, jeśli nie przesta- nie wtrącać się w nie swoje sprawy, zniknęła za drzwiami. Klucz zazgrzytał w zamku. Po jej wyjściu powinien poczuć ulgę. Miał przed sobą długie godziny, podczas których będzie mógł robić, co tylko dusza zapragnie. Oczywiście w granicach, jakie wy znaczała mu jego mobilność. Tymczasem jedyne, co poczuł, to głęboki żal i dotkliwą pustkę. ROZDZIAA 3 Jeżeli Michael myślał, że po wyjściu Kelly będzie się nudził, to się grubo mylił. Wbrew jego wyraznym deklara cjom, iż nie życzy sobie, by za niego decydowano, bracia z żonami postanowili nie zostawiać go ani na minutę sa mego. Wszystko po to, żeby nie miał czasu na użalanie się nad sobą. Szczerze mówiąc, nie byłby wcale zaskoczony, gdyby pod koniec dnia odkrył na drzwiach wejściowych ustalony z góry harmonogram ich wizyt. Pierwsza zjawiła się Maggie z małą Caitlyn, która ciąg nęła za sobą czerwoną walizeczkę na kółkach. Przywiozła w niej ulubione książeczki z obrazkami, a także lalkę, któ ra mówiła więcej słów niż ona sama. Podała Michaelowi lalkę, a potem wdrapała się na sofę, położyła mu książkę na kolanach i spojrzała na niego wyczekująco. - Ona chce, żebyś jej poczytał - wyjaśniła Maggie, jakby nie było to zupełnie oczywiste nawet dla tak niedo świadczonego wujka jak on. Michael przyjrzał się grubej, kartonowej książce z ko lorowymi ilustracjami i już miał ją otworzyć na pierwszej stronie, kiedy Caitlyn zdecydowanym ruchem powstrzy mała go i wskazała na okładkę. Widocznie chciała, żeby zaczął od tytułu. - Króliczek wędrowniczek" - przeczytał. Caitlyn radośnie pokiwała głową i przysunęła się bliżej. Michael zerknął na Maggie. Bratowa uśmiechała się z zadowoleniem. Poddał się zatem temu co nieuniknione. Dość szybko odkrył, że czytanie tak małemu dziecku, choć samo w sobie może niezbyt pasjonujące, ma jednak swoje zalety. Caitlyn okazała się bardzo uważną i wdzięczną słu chaczką. Co chwila klaskała z entuzjazmem i wybuchała radosnym chichotem. Mimo wszystko po przeczytaniu pięciu książeczek doj rzał do tego, by zrobić przerwę. Gdy Maggie obwieściła, że lunch jest już gotowy, odetchnął z ulgą. W cichości ducha marzył też o mocniejszym drinku. Nie miał jednak zbyt wielkiej nadziei, bo odkąd Maggie zajęła się zaopa trzeniem, w domu nie było ani kropli alkoholu. - Podać ci lunch do pokoju? - zapytała. - Nie, zjem w kuchni - odpowiedział i spojrzał na Caitlyn. - Chcesz się przejechać z wujkiem? Dziewczynka radośnie pokiwała głową i wyciągnęła rączki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkarro31.pev.pl
|