Podobne
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bestiach.
Jar Jar Binks starał się zanadto nie oddalać od rycerza i dziewczyny.
Strzelał tylko oczami na wszystkie strony, kręcąc przy tym głowa tak, jakby chciał ja
sobie koniecznie ukręcić. Wszystko, co widział, było obce i straszne: obcy przyglądali mu się
z niechęcią, w najlepszym wypadku wyzywająco, w najgorszym zaś  po prostu z wrogością.
Wolał się nie zastanawiać, o czym myślą osoby, które tak na niego patrzą. Nie podobała mu
się Mos Espa; miał wrażenie, że czułby się lepiej w każdym innym miejscu.
 Złe, bardzo złe  mruknął i z trudem przełknął ślinę Zaschło mu w gardle i wiedział,
że suche powietrze nie jest jedyna tego przyczyną.  Nic dobrego, to miejsce.  Wystarczył
jeden nieostrożny krok i Jar Jar wdepnął po kostki w kałużę cuchnącego śluzu.  O jejku! To
paskudne!
R2-D2 toczył się u jego boku, popiskując i świergoląc radośnie w bezskutecznych
próbach zapewnienia go, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Przemierzyli całą główną ulicę portu i skręcili w zaułek, który doprowadził ich na
niewielki placyk, że wszystkich stron otoczony sklepami i warsztatami.
Qui-Gon zmierzył wzrokiem sterty części silników, paneli sterujących i modułów
komunikacyjnych, wydobytych że śmigaczy i większych maszyn.
 Zaczniemy od jednego z tych mniejszych sklepików  stwierdził i skinął głową ku
stoisku, przy którym w przybudówce piętrzyła się góra złomu. Kiedy przez nisko sklepione
drzwi weszli do środka, przywitała ich pulchna, niebieska istota, która śmignęła w ich stronę
niczym jakaś zepsuta sonda kosmiczna. Jej skrzydełka poruszały się z taka szybkością, że
rozmazywały się w mgiełkę.
 Hi chubba da nago?  warknął sprzedawca gardłowo, chcąc się dowiedzieć czego
szukajÄ….
Toydarianin  pomyślał Qui-Gon. Rozpoznał rasę, ale na tym jego wiedza się kończyła.
 Potrzebne mi jest parę części do nubiana typu J 327  powiedział.
Toydarianin rozpromienił się i wydał z siebie serię dziwacznych mlaśnięć.
 Nubian! Ach, tak. Mam mnóstwo takiego sprzętu.  Przeniósł spojrzenie wyłupiastych
oczu na Padm'e, potem na robota, aż skończył na Gunganinie.  A cóż to takiego?
Przestraszony Jar Jar przykucnÄ…Å‚ za plecami Qui-Gona.
 To nieistotne  odpowiedział Jedi.  Masz coś dla nas?
 A macie pieniądze? Oto jest pytanie!  Toydarianin skrzyżował ręce na piersi i
przyglądał się gościom z nieskrywana pogarda.  Czego ci potrzeba, farmerze?
 Mój robot dysponuje pełną listą  rzekł Qui-Gon i skinieniem głowy wskazał
stojÄ…cego obok R2.
Toydarianin, wciąż jeszcze unosząc się w powietrzu na wysokości twarzy Qui-Gona,
obejrzał się przez ramię.
 Peedunkel! Naba dee unko!
Od strony podwórka do sklepu wpadł mały chłopiec w rozchełstanej, poplamionej
smarem tunice. Na widok klientów stanął jak wryty. Wyglądał, jakby oczekiwał, że właściciel
sklepu zrobi mu awanturę: uchylił się odruchowo, kiedy Toydarianin odwrócił się w jego
stronę i podniósł rękę jak do ciosu.
 Gdzie byłeś tyle czasu?!
 Mel tass chopas kee  odpowiedział pospiesznie dzieciak i posłał szybkie spojrzenie
gościom.  Czyściłem beczkę, tak jak pan...
 Chut-chut!  Toydarianin machnął że złością rękoma.  Co mnie obchodzi jakaś
beczka! Pilnuj sklepu, ja muszę coś sprzedać!
Odwrócił się plecami do chłopca.
 Chodzmy na podwórko. Tam znajdziecie wszystko, czego wam potrzeba.
Toydarianin pomknął ku tylnemu wyjściu, dając Qui-Gonowi znak, żeby poszedł za
nim. Jedi ruszył wiec jego śladem, a R2-D2 potoczył się za nimi. Jar Jar zdjął z półki dziwnie
uformowany kawałek metalu i obracał go z ciekawością w rekach.
 Niczego nie dotykaj  upomniał go ostro Qui-Gon, obejrzawszy się przez ramię.
Binks odłożył metalowy przedmiot na miejsce, wykrzywił się paskudnie i pokazał Qui-
Gonowi język, kiedy rycerz odwrócił się już do niego plecami.
Kiedy tylko Jedi zniknął mu z oczu, Jar Jar ponownie złapał zabawkę w ręce.
Anakin Skywalker nie mógł oderwać oczu od dziewczyny. Od razu, gdy tylko wpadł do
sklepu, zwrócił na nią uwagę i od tego czasu nieustannie wodził za nią wzrokiem. Jednym
uchem słuchał Watto, który kazał mu pilnować towaru; prawie nie zauważył dziwnego
stwora, który przyszedł wraz z nią, a teraz ciekawie wtykał nos we wszystkie pojemniki i
zaglądał na półki. Nawet kiedy już zorientowała się, że chłopiec ją obserwuje, nie umiał się
powstrzymać.
Przesunął się i podskoczywszy lekko usiadł na pustym kawałku lady, udając, że czyści
ogniwo komunikatora. Dziewczyna patrzyła wprost na niego, a zażenowanie z wolna
ustępowało na jej twarzy miejsca ciekawości. Była drobna, zgrabna, miała kasztanowe
warkocze, brązowe oczy i twarz, której urody Anakin nie umiał z niczym porównać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates